- Zostałem wynajęty po to, żeby dotrzeć do prawdy. Dociekając, co stało się z dzieckiem, starałem się im wszystkim pomóc. Bartkowi, jego rodzicom i oczywiście Katarzynie, ale ona utrzymuje, że niemal przemocą wyciągnąłem z niej wyznanie. To bzdura! - mówi Rutkowski w rozmowie z "Super Expressem". Katarzyna W., podejrzana o zabójstwo swojej sześciomiesięcznej córki Magdy, jest poszkodowaną w dochodzeniu prowadzonym przez gliwicką prokuraturę w dwóch wątkach dotyczących zaangażowania firmy detektywistycznej Rutkowskiego w poszukiwania półrocznej Magdy. Pierwsza z badanych kwestii dotyczy użycia przemocy lub groźby bezprawnej w celu wywarcia wpływu na świadka, druga - wykonywania czynności zastrzeżonych dla organów i instytucji państwa. Zaginięcie Magdy zgłoszono 24 stycznia. Początkowo Katarzyna W. utrzymywała, że dziewczynka została porwana. Wtedy w sprawę zaangażował się Rutkowski. To on nagrał swoją rozmowę z kobietą, podczas której powiedziała mu, że dziecko zginęło w wyniku nieszczęśliwego wypadku - miało upaść na podłogę i uderzyć o próg w mieszkaniu, gdy wypadło jej z rąk. Następnego dnia Katarzyna W. wskazała miejsce ukrycia zwłok. Prokuratura przedstawiła jej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Kobieta spędziła blisko dwa tygodnie w areszcie. Prokuratura wciąż bada, czy śmierć dziewczynki nie była wynikiem celowego działania oraz czy w całej sprawie - co najmniej w ukryciu ciała Magdy - brał udział ktoś oprócz Katarzyny W.