W czwartek ruszył proces w tej sprawie. Po odczytaniu zarzutów z aktu oskarżenia, dotyczących wyłudzenia poświadczenia nieprawdy i prania pieniędzy, wszyscy podsądni oświadczyli, że nie przyznają się do stawianych im zarzutów. Chcą odpowiadać tylko na pytania swoich obrońców. - Jestem przekonany, że wszystko, co zrobiłem, było legalne - powiedział Jacek D. Tuż przed rozpoczęciem procesu sąd rozpoznawał wnioski obrony, która domagała się umorzenia sprawy. Według adwokatów ich klienci nie dopuścili się przestępstwa. Sąd uznał wnioski za nieuzasadnione, a przede wszystkim - przedwczesne. - Przewidywaliśmy, że w tak poważnej sprawie sąd będzie chciał zobaczyć wszystkie dowody, to jest absolutnie naturalne, natomiast chcieliśmy wskazać sądowi wszelkie błędy, niedoskonałości aktu oskarżenia - powiedział jeden z obrońców Jacek Dubois. Wyraził też opinię, że prokuratura, prowadząc tę sprawę, "wdarła się" w życie osobiste jego klienta. Akt oskarżenia został przesłany do sądu w listopadzie ubiegłego roku. Sporządziła go gliwicka prokuratura. Sprawa ma związek z Markiem P., pełnomocnikiem instytucji kościelnych w sprawach toczących się przed Komisją. Według śledczych to za jego pośrednictwem Jacek D. kupował nieruchomości od Archidiecezji Katowickiej oraz Towarzystwa Pomocy dla Bezdomnych im. św. Brata Alberta w Krakowie z naruszeniem prawa pierwokupu. "Dochodziło do przywłaszczenia praw majątkowych" Prok. Radosław Woźniak mówił dziennikarzom, że oskarżonym zarzucono wyłudzenie poświadczenia nieprawdy poprzez uzyskiwanie dokumentów, które miałyby stwierdzać, że mieszkają pod określonym adresem. - To było konieczne, aby w myśl Ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego nabyć status rolnika indywidualnego, co w konsekwencji powodowało, że osoby te mogły nabywać nieruchomości rolne z pominięciem osób uprawnionych, czyli dzierżawców nieruchomości lub Agencji Nieruchomości Rolnych, którym przysługiwało prawo pierwokupu - wyjaśnił prokurator. W konsekwencji - dodał - dochodziło do przywłaszczenia praw majątkowych, bo z prawa pierwokupu nie mogły korzystać osoby uprawnione. Następnie nieruchomości sprzedawano lub darowano oskarżonym. Zdaniem prokuratury celem obrotu nieruchomościami było ukrycie, że pochodzą one z przestępstwa. Dlatego oskarżonym zarzucono też pranie brudnych pieniędzy. Łącznie okazyjne transakcje miały dotyczyć blisko 1000 ha ziemi. Pełnomocnik ANR wniósł w czwartek przed sądem o zobowiązanie oskarżonych do wyrównania spowodowanej przez nich szkody. Jacek D., przedsiębiorca z branży zaplecza górniczego, jako pierwszy składał wyjaśnienia. Jak mówił, od 40 lat prowadzi interesy i zawsze starał się to robić rzetelnie; nigdy wcześniej nie przedstawiono mu zarzutów, z nikim też nigdy się nie sądził. - Jestem przekonany, że wszystko, co zrobiłem, było legalne. Nie naruszyłem prawa, od nikogo niczego nie wyłudziłem, nikogo nie oszukałem, zawsze płaciłem - powiedział przed sądem przedsiębiorca. Przekonywał też, że od czasów młodości interesował się rolnictwem. Podczas studiów, w latach 70., ukończył kurs wykwalifikowanego robotnika rolnego, co umożliwiało zakup ziemi. Na Jacku D. ciąży pięć zarzutów, dotyczących wyłudzenia poświadczenia nieprawdy, używania dokumentu poświadczającego nieprawdę oraz przywłaszczenia prawa majątkowego i prania pieniędzy. Podobne przestępstwa prokuratura zarzuca także pozostałym oskarżonym. Są wśród nich syn Jacka D., Tomasz, a także Robert W. i jego żona - a zarazem córka Jacka D. - Hanna W., żona Jacka D. - Gabriela K. i Karolina D. - żona Tomasza D. oraz jej siostra Weronika Ł. Wobec Jacka D. prokuratura w śledztwie zastosowała poręczenie w wysokości 200 tys. zł, a wobec Roberta W. - 50 tys. zł. Zabezpieczono też mienie wartości 29 mln zł - prokurator uznał, że ziemia, która była przedmiotem obrotu pomiędzy tymi osobami, może ulec przepadkowi jako korzyść majątkowa pochodząca z przestępstwa. Następna rozprawa 24 maja Następna rozprawa 24 maja. Wówczas wyjaśnienia mają składać kolejni oskarżeni. Komisja Majątkowa, która przestała istnieć na początku marca ubiegłego roku, przez przeszło 20 lat decydowała o zwrocie Kościołowi katolickiemu nieruchomości Skarbu Państwa. Od jej orzeczeń nie przysługiwały odwołania. W trakcie swej działalności Komisja przekazała stronie kościelnej ponad 65,5 tys. ha oraz 143,5 mln zł. Według mediów wartość zwróconego majątku sięgała 5 mld zł. Decyzja o likwidacji Komisji miała związek m.in. z krytyką jej działalności. Media donosiły, że nie weryfikowano wycen gruntów przedstawianych przez rzeczoznawców Kościoła; miały być one zaniżane. W sprawie Komisji Majątkowej wypowiedział się też 8 czerwca ub. roku Trybunał Konstytucyjny. Nie zakwestionował on zasad zwrotu Kościołowi katolickiemu przez Komisję mienia zagrabionego mu w PRL. Orzekł, że tylko jeden zapis ustawy o Komisji Majątkowej był niezgodny z konstytucją. Chodzi o to, że to ustawa powinna określać, z mienia których jednostek Skarbu Państwa lub samorządu Komisja mogła przekazać majątek Kościołowi; tymczasem ustawa o Komisji stanowiła, że ma to zrobić rząd w rozporządzeniu.