Za znieważenie znaku odpowiada przewodnicząca "Zielonych" Małgorzata Tracz, autorka transparentu Elżbieta Hołoweńko i Marcin Krawczyk (wszyscy zgodzili się na ujawnianie swoich danych - PAP). Policja zarzuca im znieważenie "Znaku Polski Walczącej" "poprzez publiczne eksponowanie transparentu, na którym widniał przerobiony znak w ten sposób, że u jego dolnych podstaw umieszczono symbole płci". Grozi za to grzywna. Chodzi o transparent, na którym na zielonym tle namalowany jest znak Polski Walczącej, a na końcach kotwicy znajdują się symbole płci oraz napis "Nie-podległa". "Zieloni" tuż przed procesem podkreślali, że "sfatygowany transparent", wykonany został w 2013 r. na "Manifę" i używany był podczas wielu innych demonstracji. "Dopiero w 2016 r. gdy zmienił się klimat polityczny w Polsce, zaczął wyraźnie przeszkadzać. Znieważenie znaku w żaden sposób nie było naszym celem. Wprost przeciwnie było to okazanie szacunku i znakowi, który ma obecnie charakter uniwersalny, bo nie dotyczy tylko Powstania Warszawskiego, ale już w PRL stał się symbolem protestu wobec opresyjnej władzy" - mówiła Tracz. Z kolei autorka transparentu podkreślała, że jest "bardzo poruszona" procesem. "Do partii Zielonych przyszłam by walczyć o prawa kobiet. Wymyśliłam ten transparent, to był mój pomysł. To, że sprawa znalazła się w sądzie dotyka mnie też osobiście, bo nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy żeby znieważać ten znak. Moja ukochana babcia, moja mama która zmarła parę dni temu, brały udział w powstaniu" - mówiła nie kryjąc emocji. Dodała, że wykonany przez nią transparent - znak Polski Walczącej z symbolami płci i napisem "Nie-podległa" - jest dla niej "symbolem walki o prawa kobiet". "To też określenie naszego patriotyzmu, bo w Powstaniu Warszawskim walczyły i kobiety i mężczyźni" - dodała. Tuż przed procesem, przed śródmiejskim sądem, odbyła się pikieta "Zielonych", wyraz solidarności z aktywistami.