Proces cywilny w tej sprawie z pozwu Jacka Kurskiego wobec spółki medialnej Agora i dyrektora programowego gazety.pl Pawła Stremskiego rozpoczął się w piątek przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Na rozprawie sąd przesłuchał - jako świadków - redaktorów odpowiedzialnych za publikację artykułu. Prezes TVP zarzucił pozwanym nierzetelność dziennikarską przy pracy nad artykułem "Lot do Mediolanu opóźniony przez Jacka Kurskiego? Rzecznik linii zaprzecza", który był omówieniem wcześniejszej publikacji "Gazety Wyborczej", pt. "Panie prezesie, samolot czeka. Czy Jacek Kurski opóźnił lot do Mediolanu?". W tekście m.in. powołano się na informatora, który twierdził, że samolot lecący z Warszawy do Mediolanu miał około dwie godziny opóźnienia, ponieważ czekał na prezesa TVP i jego syna. Dodano też, że rzecznik LOT zaprzeczył, iż taka sytuacja miała miejsce, wyjaśniając, że do opóźnienia doszło z przyczyn technicznych. Kurski w pozwie żąda od pozwanych 10 tys. zł zadośćuczynienia przeznaczonego na cele charytatywne oraz przeprosin publikowanych na głównej stronie portalu Gazeta.pl przez siedem dni. "Domagam się przeproszenia mnie w miejscu, gdzie zostałem zniesławiony, czyli na portalu gazeta.pl; przez kilka dni - tak żeby każdy użytkownik tego portalu mógł natrafić na to sprostowanie. Mogę zrezygnować z odszkodowań, bo chodzi mi o honor, nie o pieniądze" - powiedział PAP szef TVP. Kurski ocenił, że artykuły gazety.pl i "GW" to "ordynarna insynuacja". Zapewnił, że razem z synem czekali na lot do Mediolanu w poczekalni. "Byliśmy w pobliżu i czekaliśmy na lot w lounge. Jest miażdżący dowód w tej sprawie, mianowicie monitoring. Na zapisie monitoringu widać, że 28 minut przed planowanym odlotem wchodzimy" - oświadczył. "Podłość tekstu polega na tym, że mając oczywiste zaprzeczenie rzecznika LOT, tekst jest sformułowany na podstawie domysłu i insynuacji, natomiast zaprzeczenie jest tak schowane, że dotrze do niego co dziesiąty czytelnik" - ocenił Kurski. Prawnik reprezentujący pozwanych mec. Tomasz Ejtminowicz odnosząc się do pozwu powiedział, że roszczenie Jacka Kurskiego jest bezzasadne i wniósł o oddalenie pozwu w całości. W rozmowie z PAP podkreślił, że istotą sporu nie jest ustalenie, czy lot został opóźniony z powodu spóźnienia Kurskiego, czy z powodów technicznych. Według niego istotą sprawy jest ustalenie, czy dziennikarze działali rzetelnie, starannie i w interesie społecznym. "Naszym zdaniem dziennikarz w tej sprawie działał zgodnie z prawem prasowym. Pojawiła się uzasadniona wątpliwość, zgłoszona przez wiarygodne źródło znane redakcji. Każdy człowiek w miejscu publicznym, jeżeli słyszałby wielokrotne wywoływanie przez megafon prominentnego działacza partyjnego, zadałby sobie pytanie: jaki jest związek z opóźnieniem lotu a ponaglanym przez megafon i biegnącym politykiem. Mamy prawo taką sytuację przedstawić społeczeństwu" - zaznaczył. W ocenie Ejtminowicza sprawa nie została opisana przez gazetę jednostronnie. "Sytuacja nie została przedstawiona w sposób kategoryczny, tylko ze znakiem zapytania. Jednocześnie dziennikarz podjął wszystkie czynności sprawdzające, żeby tę sytuację zweryfikować" - dodał. Sąd w piątek bezterminowo odroczył sprawę. Strony nie wykluczają zawarcia ugody.