Prokurator płk Jakub Mytych odczytał ponownie akt oskarżenia z zarzutami zbrodni wojennej - zabójstwa ludności cywilnej oraz ataku na niebroniony cywilny obiekt. Sąd przesłuchał dwóch oskarżonych: chor. Andrzeja Osieckiego i plut. Tomasza Borysiewicza (zgadzają się na podawanie swych danych). Obaj, podobnie jak poprzednio, nie przyznali się do winy. Odmówili też składania wyjaśnień. Sąd odczytał więc ich słowa zaprotokołowane w śledztwie i w czasie poprzedniego procesu. Pod koniec rozprawy sąd uznał, że między wyjaśnieniami Borysiewicza i Osieckiego jest sprzeczność: w śledztwie Borysiewicz mówił, że to Osiecki wydał rozkaz strzelania z moździerza do afgańskich wiosek; Osiecki zaprzecza zaś, by takie polecenie wydawał. Konsekwencją tej sprzeczności jest - według sądu - konieczność zmiany obrońcy chor. Osieckiego, którego reprezentują obecnie adwokaci Andrzej Reichelt, Piotr Dewiński i Jacek Gutowski. Rzecz w tym - uzasadniał przewodniczący rozprawie sędzia ppłk Rafał Korkus - że w poprzednim procesie ci adwokaci byli także obrońcami plut. Borysiewicza, który dopiero od środy ma nowego adwokata. W konsekwencji - uznał sąd - Osiecki do lutego musi mieć nowego obrońcę, bo mecenasi Reichelt, Dewiński i Gutowski nie mogą go już obiektywnie bronić, jako że byli wcześniej obrońcami obu podsądnych, których "procesowe interesy pozostają w sprzeczności". Proces odroczono do 7 marca. "Wolą mojego klienta jest zaskarżenie tego postanowienia do Izby Wojskowej Sądu Najwyższego" - powiedział PAP po rozprawie mec. Dewiński. Dalszych komentarzy odmówił. Sprawa Nangar Khel wróciła do WSO po wyroku Izby Wojskowej Sądu Najwyższego, który część orzeczenia (uniewinnienie kapitana i dwóch starszych szeregowych) utrzymał w mocy, a uchylił do ponownego rozpoznania sprawy ppor. Łukasza Bywalca, chor. Andrzeja Osieckiego, plut. rezerwy Tomasza Borysiewicza i st. szer. rezerwy Damiana Ligockiego (zgadzają się na podawanie nazwisk). Oni także byli uniewinnieni, ale SN uznał, że ich sprawy należy ponownie przebadać. Trzem pierwszym za zbrodnię zabójstwa cywilów na wojnie grozi dożywocie; Ligockiemu - do 15 lat więzienia. On jako jedyny nie ma zarzutu zabójstwa, lecz "ostrzelania niebronionego obiektu". Żaden nie przyznaje się do winy. Już raz ich uniewinniono 16 sierpnia 2007 r. w wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza wioski Nangar Khel na miejscu zginęło sześć osób: dwie kobiety i mężczyzna - pan młody przygotowujący się do uroczystości weselnej oraz troje dzieci; dwie kolejne osoby zmarły w szpitalu. We wrześniu 2007 r. dowództwo zawarło porozumienie ze starszyzną wioski. Poszkodowanej rodzinie wypłacono odszkodowania, a ranne kobiety trafiły na leczenie do Polski. W listopadzie 2007 r. prokuratura wojskowa wystąpiła o areszt wobec siedmiu podejrzanych. Proces zaczął się przed wojskowym sądem okręgowym w lutym 2009 r. Z braku dowodów w czerwcu 2011 r. WSO uniewinnił wszystkich oskarżonych. Prokuratura skierowała do SN apelację, w której wnosiła o uchylenie wyroku WSO i o zwrot całej sprawy do ponownego rozpoznania. Obrona chciała oddalenia apelacji i utrzymania wyroku WSO. Sąd Najwyższy w marcu 2012 r. zmienił wyrok WSO. Utrzymał uniewinnienie trzech oskarżonych (kapitana oraz dwóch szeregowych), a wyroki uniewinniające pozostałą czwórkę uchylił i nakazał ponowne rozpatrzenie ich sprawy.