Krzysztof Fijałek: Kolejny cytat z pana: "Postęp bierze się z likwidacji miejsc pracy"... Janusz Korwin-Mikke: - Oczywiście! Jeżeli np. komputer zamiast przez 20 ludzi zostanie wykonany przez 10, to jest postęp. Cały czas staramy się, żeby były wolne miejsca pracy. Każdy wynalazca, który pracuje przy nowym wynalazku, musi skądś wziąć ludzi do pracy. Musimy zwalniać ludzi z pracy, a nie tworzyć miejsca pracy. Bo inaczej będzie to samo, co robili komuniści, którzy mówili, że trzeba rozwijać klasę robotniczą... Ale to grozi tym, co mieliśmy w wolnej, ale biednej Polsce przedwojennej, kiedy mieliśmy nadmiar rąk do pracy... - Wtedy właśnie rząd walczył z bezrobociem. Nie słyszałem, żeby w Ameryce ktoś przez XIX wiek walczył z bezrobociem. I właśnie dlatego miliony ludzi przyjeżdżały do Ameryki i znajdowały pracę. Bo nikt tam nie walczył z bezrobociem. Walka z bezrobociem jest po to, żeby banda z rządu mogła zarobić na walce z bezrobociem! Nie będę pytał o to, czy w Polsce istnieje wolny rynek, bo pan pewnie powie, że nie... - (śmiech) Nawet oscypków nie można sprzedać, więc jak ma istnieć wolny rynek? A są jakieś obszary, w których wolny rynek u nas funkcjonuje? - Bimbrownictwo... No, ale za komuny też istniało bimbrownictwo. Za Hitlera też był podziemny wolny rynek. W Polsce nie ma wolnego rynku! Każdym skrawkiem życia gospodarczego rządzą jacyś urzędnicy i wyciągają łapę po łapówkę, żeby można było normalnie pracować. To jest tak pomyślane celowo, to nie jest przypadek. Tak celowo budowano III Rzeczpospolitą. Świadomie po to, żeby można było kraść! A czy są gdzieś na świecie państwa, o których pan może powiedzieć, że jest tam rozwinięty wolny rynek? - Sporo wolnego rynku jest w Sułtanacie Brunei, wolny rynek jest w Lichtensteinie... Ale w tej chwili wszędzie na świecie urzędnicy się nauczyli, że jak nie ma wolnego rynku, to można kraść. Politycy też się nauczyli, że po cholerę wolny rynek, jak ludzie wcale tego nie chcą. To jest tak, jak podczas głosowania w rodzinie słowików. Jak jest słowik, słowikowa i jedenaścioro słowicząt, i powstaje problem, czy sfrunąć z gałęzi, to dziewięcioro słowicząt mówi, że to jest straszne. I że się boją... No i tata je musi zrzucić z gałęzi! One umieją latać, ale trzeba je do tego zmusić! Człowiek sobie daje radę na wolnym rynku. Każdy wie, że trzeba tanio kupić i drogo sprzedać - to jest wszystko! Nic więcej nie trzeba, żeby sobie radzić na wolnym rynku, gdzie nie ma żadnych urzędników. W przeciwnym razie głównym problemem jest zdobycie zezwolenia, a nie wyprodukowanie czegoś. Jeżeli obecnie zgadzamy się na upadłość naszych stoczni, to może jesteśmy bliżej wolnego rynku niż na przykład Europa? - Sprzedano Stocznię Gdańską jakiejś firmie z Donbasu. Dobrze. Tyle, że ta firma natychmiast wystąpiła o 400 mln złotych dotacji od rządu! Jaka to prywatyzacja? Taka stocznia ma upaść! Jeżeli nie opłaca się produkcja statków, to trzeba sprzedać stocznię, postawić tam 5 tysięcy budek z hot dogami i coś tam będzie. Ludzie będą mieli pracę. Trzeba wierzyć, że jeżeli się zwolni ze stoczni inżynierów, to biedacy coś wymyślą, żeby przeżyć... Weźmy choćby takiego Billa Gatesa czy Donalda Trumpa.... Oni zaczęli robić kariery, bo ich zwolniono z pracy! Wielkie firmy powstają dzięki ludziom wyrzuconym z roboty. Znalazłem u pana coś niepokojącego, a mianowicie sformułowanie, że wszystkiego sprywatyzować się nie da... - Niestety nie da się, bo np. jeżeli nawet armia ma być prywatna, to minister i sztab musi być państwowy. Albo policje mogą być różne, takie czy inne, ale jakiś taki "interpol" ogólnopolski musi być. Polityki zagranicznej w ogóle nie da się sprywatyzować. Są więc takie dziedziny. My w Unii Polityki Realnej przewidujemy istnienie aż sześciu ministerstw, może nawet w pięciu byśmy się zmieścili. Szwajcaria ma pięć ministerstw i jakoś nie widać, żeby głodowali z tego powodu... Mieli trochę inną przeszłość... - Co mnie obchodzi ich przeszłość! Pluńmy na przeszłość i myślmy o przyszłości! Ale wnioski z przeszłości warto wyciągać.