"Osobiście widzę wielkie niebezpieczeństwo ostatnich wydarzeń w Rumunii" - powiedziała komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding na konferencji prasowej w Brukseli. Zapowiedziała, że na spotkaniu z ministrem sprawiedliwości Rumunii Titusem Corlateanem, który towarzyszy centrolewicowemu premierowi w wizycie w Brukseli, powie mu: "sprawiedliwość jest ślepa na kolory polityczne". Reding ostrzegła też, że "pewne kraje członkowskie" mogą wykorzystać kryzys polityczny w Rumunii do zakwestionowania "wzajemnego uznawania rumuńskich wyroków sądowych". Temat Rumunii, dodała, będzie przedmiotem debaty kolegium KE w następną środę. Pytana, nie wykluczyła "możliwych konsekwencji" obecnego kryzysu politycznego dla raportu KE o postępach Rumunii w obszarze sprawiedliwości i wejście do Schengen. Rumunia obok Bułgarii stara się o przyjęcie do strefy Schengen; decyzja oczekiwana jest jesienią, po publikacji raportu KE oraz wyborach w Holandii. Haga dotychczas rozszerzenie Schengen blokowała, wskazując m.in. na korupcję. Tymczasem Ponta, która przybył w środę do Brukseli na spotkanie z liderami unijnych instytucji, wynajął brukselską firmę public relations "G+" (tę samą, z której usług korzysta m.in. Gazprom). W wysłanym przez tę firmę w środę komunikacie prasowym rumuński premier zapewnił, że podczas spotkań "potwierdzi niezachwiane przywiązanie do zasad demokracji i rządów prawa i nie pozostawi żadnych wątpliwości, co do przestrzegania rumuńskiej konstytucji i europejskich wartości". "Jak na mój gust w ostatnich dniach widzieliśmy zbyt wiele politycznego spinu, a za mało faktów, nie tylko w Rumunii, ale również w Europie. Ostatecznie chodzi o umocnienie naszej demokracji, a nie jej osłabienie. Tak, wydarzenia szybko się toczą, by naprawić ten kraj, może zbyt szybko jak na gust innych. Mieszkańcy Rumunii zdecydują o przyszłości ich prezydenta w referendum 29 lipca" - oświadczył Ponta. W miniony piątek parlament Rumunii głosami koalicji rządowej opowiedział się za wszczęciem procedury impeachmentu wobec prezydenta Traina Basescu. Centroprawicowy szef państwa został zawieszony w obowiązkach na 30 dni. 29 lipca przeprowadzone zostanie referendum w sprawie odsunięcia go od władzy. We wtorek Trybunał Konstytucyjny Rumunii uprawomocnił tę decyzję, aprobując ustawę parlamentu, która przewiduje, że do pozbawienia prezydenta urzędu wystarczy poparcie wniosku o impeachment przez zwykłą większość uczestników referendum, a nie - jak dotychczas - przez większość uprawnionych do głosowania. Sędziowie zastrzegli jednak, że aby referendum zostało uznane za ważne, frekwencja musi przekroczyć 50 proc. Zaniepokojenie sytuacją w Rumunii wyraził też przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. Schulz, należący do tej samej rodziny politycznej co Ponta, dotychczas wstrzymywał się z krytyką. A na konferencji prasowej przy okazji szczytu UE 28 czerwca Schulz mówił, że ma zaufanie do "swojego przyjaciela" Ponty. Wówczas kryzys dopiero nabierał prędkości - premier chciał uniemożliwić prezydentowi uczestnictwo w szczycie UE, choć rumuński Trybunał Konstytucyjny orzekł, że prawo do reprezentowania kraju na tym spotkaniu ma również prezydent. W środę w wywiadzie dla francuskiego dziennika "Le Monde" Schulz powiedział, że Rada Europejska (rządy państw członkowskich), jest "za cicha" w sprawie Rumunii. A drogą komunikatu prasowego powiedział też, że "gdyby w Rumunii doszło do złamania europejskich zasad i standardów, to KE powinna podjąć bezzwłoczne działania". Schulz już w środę wieczorem spotka się z Pontą w Brukseli. W czwartek po południu zaplanowane jest spotkanie rumuńskiego premiera z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso, wcześniej także z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem. We wtorek KE wstrzymała się z oceną decyzji rumuńskiego Trybunału Konstytucyjnego, który uznał za zgodne z prawem zawieszenie prezydenta kraju. Ale rzeczniczka KE podkreśliła, że KE wciąż jest "zaniepokojona szybkością zmian w Rumunii". "Mamy wątpliwości dotyczące niezależności Trybunału i systemu sądowniczego i oczekujemy wyjaśnień (od premiera Ponty)" - powiedziała rzeczniczka Pia Ahrenkilde Hansen. Z Brukseli Inga Czerny