Mężczyzna wszedł do małej ajencji bankowej, w której przebywały dwie kobiety. Podszedł do nich i ściskając w reklamówce coś, co mogło przypominać broń, zażądał pieniędzy. Kobiety jednak nie spanikowały i zaczęły z nim spokojnie rozmawiać. Jedna z nich zdołała się nawet wymknąć na zaplecze, gdzie poprosiła o pomoc siedzące tam kilkunastoletnie dzieci. Te zadzwoniły, ale nie na policję, tylko po pracującą w pobliżu babcię. Ta błyskawicznie zjawiła się na miejscu. Natarcia trzech kobiet napastnik już nie wytrzymał i uciekł. Wtedy kobiety wreszcie zadzwoniły na policję, a ta zaczęła poszukiwania. Mężczyzna próbował ukryć się na terenie pobliskiego szpitala, ale bezskutecznie. Kiedy wreszcie został zatrzymany, okazało się, że to, co miał w reklamówce i czym straszył kobiety to... najzwyklejsza klamka od drzwi.