Chodzi o słowa Suskiego, które padły podczas czwartkowej sejmowej debaty nad obywatelskim projektem ustawy o ochronie zwierząt. Do incydentu doszło w trakcie wystąpienia Biedronia. "Chciałem przypomnieć, że humanitarne traktowanie, to traktowanie w kontekście ludzkim. To traktowanie zwierzęcia nie jako rzeczy, ale jako istoty, że powinniśmy traktować ją po partnersku w tych relacjach" - mówił Biedroń. Wypowiedź tę przerwał z sali Suski, mówiąc: "Byle nie związki partnerskie". "Takie słowa to zachowanie skandaliczne, które mnie ubodło, tym bardziej, że jestem posłem pierwszą kadencję. Takie zachowanie, to zachowanie chłopaka w krótkich spodenkach" - mówił na konferencji prasowej w Sejmie Tomasz Makowski (RP). Jak podkreślił, posłowie reprezentują Sejm i nie można pozwolić, by "tego rodzaju słowa padały z mównicy sejmowej, zwłaszcza ze strony konserwatywnego klubu PiS". Inny poseł Ruchu Artur Dębski powiedział z kolei, że zachowanie Suskiego wskazuje, iż posłowie "powinni przechodzić okresowe badania psychiatryczne". "Osoba reprezentująca tysiące wyborców, nie może sobie pozwalać na takie uwagi, czy nawet żart wobec osoby o odmiennych preferencjach seksualnych" - dodał. We wniosku do komisji etyki posłowie Ruchu Palikota dowodzą, że słowa Suskiego naruszyły m.in. jedną z zasad etyki poselskiej jaką jest rzetelność, a ponadto "godzą w dobre imię Sejmu i nie licują z powagą piastowanego przez niego (posła) urzędu". Suski, komentując już w piątek w rozmowie z PAP zapowiedź złożenia przez RP wniosku do komisji etyki, powiedział: "Nie wiem z czego czerpią ci panowie przekonanie, że moja wypowiedź miała kogokolwiek obrazić. Nie widzę tu żadnego związku i uzasadnienia. Nie jestem w stanie skomentować czyichś odczuć". Komisja etyki może zwrócić posłowi uwagę, udzielić mu upomnienia lub nagany.