Jak przekazało Biuro Rzecznika, postanowieniem z 27 sierpnia bieżącego roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła postępowanie w tej sprawie, stwierdzając, że opisany w zawiadomieniu RPO czyn nie nosi znamion czynu zabronionego. "RPO nie zgadza się ze stanowiskiem prokuratora. Spot wyborczy, którego dotyczyło zawiadomienie Rzecznika, bez wątpienia zawiera treści, które budzą dostatecznie uzasadnione podejrzenie popełnienia przez jego twórców przestępstwa. Przedstawia bowiem imigrantów, a zwłaszcza uchodźców pochodzących z krajów muzułmańskich, jako potencjalne źródło zagrożenia zamieszkami, napadem, gwałtem lub mordem i bez wątpienia dąży do wzbudzenia u znacznej części odbiorców uczucia niechęci i wrogości" - zaznaczono w komunikacie na stronie Rzecznika. Kampania w wyborach samorządowych Spot Komitetu Wyborczego PiS był zaprezentowany podczas kampanii przed wyborami samorządowymi jesienią zeszłego roku. W spocie pojawia się m.in. nagłówek: "Czy tak może wyglądać rok 2020?". Po tej informacji przedstawiony jest telewizyjny serwis informacyjny, w którym czytane są wiadomości brzmiące: "Mija rok, od kiedy Platforma Obywatelska zlikwidowała urzędy wojewódzkie", "Samorządowcy Platformy Obywatelskiej szykują się do przyjęcia uchodźców", "Wbrew decyzji polskiego rządu, Grzegorz Schetyna zapowiedział przyjmowanie uchodźców", "W ramach przydziałów pojawiły się enklawy muzułmańskich uchodźców", "55. ofiara ataku", "Dziś mieszkańcy boją się wychodzić po zmroku na ulicę. Napady na tle seksualnym, akty agresji stały się codziennością mieszkańców". Prokuratura: "Przekaz nie apeluje o akty wrogości" W październiku 2018 roku RPO wystąpił o wszczęcie z urzędu postępowania w kierunku ustalenia, czy spot nie miał na celu wzbudzenia wśród odbiorców nienawiści lub innych silnych negatywnych emocji wobec migrantów, uchodźców, osób pochodzenia arabskiego i wyznawców islamu, a tym samym, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa publicznego nawoływania do nienawiści ze względu na pochodzenie narodowe, etniczne lub wyznanie. Warszawska prokuratura 17 listopada zeszłego roku odmówiła wszczęcia dochodzenia wobec braku znamion czynu zabronionego. "Kwestionowany spot wyrażał pogląd na kwestie napływu imigrantów do Polski. Nie stanowi próby przekonania kogokolwiek do określonego uczucia, w tym nienawiści. Nie jest bowiem przekonywaniem do nienawiści wyrażanie treści świadczących o tym, że autor posiada pogląd na dany temat lub też żywi określone emocje wobec określonej grupy osób. Treść i forma analizowanego przekazu nie podżega, nie wzywa, nie apeluje o żadne akty niechęci czy wrogości" - uzasadniała wówczas prokuratura. Konieczna opinia biegłych Po decyzji odmawiającej dochodzenia m.in. RPO złożył zażalenie do sądu. W połowie lutego br. warszawski sąd rejonowy uwzględnił to zażalenie, uznając wówczas, że decyzja prokuratury "była przedwczesna" i "musiała być uchylona". Sąd zaznaczał, iż w sprawie, w ramach dochodzenia, prokuratura m.in. powinna zasięgnąć opinii biegłych - językoznawcy i "być może biegłego z zakresu nauk społecznych i politycznych". Dopiero po takiej analizie - według sądu - śledczy mogą dokonać ostatecznej oceny, czy spot zawiera w swej treści nawoływanie do nienawiści, i podjąć ostateczną decyzję w sprawie. "Spot bez wątpienia miał charakter perswazyjny" Po tej decyzji sądu wszczęte zostało postępowanie, które umorzono 27 sierpnia. Jednak w ocenie RPO "spot bez wątpienia miał charakter polityczny i perswazyjny, a tym samym nie może być uznany wyłącznie za wyrażenie opinii czy poglądu przez jego twórców", a ponieważ nawołuje do nienawiści, nie zasługuje na ochronę, jaką wypowiedziom i opiniom, także nieprzychylnym czy kontrowersyjnym, gwarantuje m.in. konstytucja. "Szczegółową argumentację Rzecznik przedstawił w zażaleniu złożonym 9 września bieżącego roku" - podało Biuro RPO. Zgodnie z art. 256 par. 1 Kodeksu karnego, "kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch".