Artur Dębski powiedział na środowej konferencji prasowej w Sejmie, że chodzi o słowa szefa zespołu smoleńskiego Antoniego Macierewicza i rzecznika PiS Adama Hofmana. Hofman powiedział w środę w TVN24: - Mamy źródło, które potwierdza doniesienia "Rzeczpospolitej", ale nie ujawnimy go w sytuacji, gdy mamy samobójstwa dotyczące różnych osób. Wczoraj gazeta napisała, że na fotelach prezydenckiego tupolewa znaleziono ślady trotylu. Informacja ta wywołała burzę w mediach.Zdementowała ją Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Po godzinie piętnastej "Rzeczpospolita" sprostowała swoją informację. "Pomyliliśmy się" - napisała w artykule na swojej stronie internetowej. Później te słowa ze sprostowania jednak wycofała. - Ale jeszcze raz potwierdzam to wszystko, co my mówiliśmy. My mamy własne źródła informacji. Oczywiście nie mają one charakteru bezpośredniego, muszą się opierać na opiniach innych, ale te opinie były całkowicie jednoznaczne. Nie chodziło o nic innego, tylko o materiały wybuchowe - mówił we wtorek lider PiS Jarosław Kaczyński. Według Dębskiego, jeśli politycy PiS są w posiadaniu dowodów na to, że popełniono zbrodnię w Smoleńsku, powinni przekazać je natychmiast do prokuratury, tak jak wymaga tego prawo. W ocenie Dębskiego wtorkowe zachowanie szefa PiS wygląda tak, jakby działał z inspiracji "jakiś służb obcych". Kaczyński mówił tego dnia m.in.: "zamordowanie 96 osób, w tym prezydenta RP".