Julia Pitera najczęściej kojarzona jest z polskim oddziałem Transparency International - międzynarodowej organizacji pozarządowej walczącej z korupcją. Głośny był jej konflikt z Pawłem Piskorskim, którego oskarżyła o nieuczciwe praktyki w czasach, gdy pełnił funkcję prezydenta Warszawy. Kilka miesięcy temu mówiło się, że sama wystartuje w wyścigu o to stanowisko, ale ona lojalnie wsparła partyjną koleżankę Hannę Gronkiewicz-Waltz. Latarnia morska Ciemnogranatowa, klasyczna garsonka, gładko uczesane włosy. Mimo woli czuję jakiś niepokój, zupełnie jakbym wchodziła nieprzygotowana na ważny egzamin. To styl Julii Pitery nasuwa skojarzenia z wymagającą nauczycielką starej daty. Na szczęście pani poseł zaraz serdecznie się uśmiecha i moja "szkolna" trema znika. Zauważam od razu, że ma młodą, gładką twarz, niemal nie poprawianą makijażem. Często wybucha spontanicznym, niepohamowanym śmiechem i przyznaję, że to miłe zaskoczenie dla kogoś, kto jak ja znał ją dotąd tylko z oficjalnych wystąpień. Przyznaje, że kosmetyków używa oszczędnie, bo na wiele z nich jest po prostu uczulona: "Po wielu latach wiem już dobrze, co mi nie szkodzi. Przećwiczyłam nawet spuchnięte powieki i wargi, więc nie eksperymentuję" - śmieje się pani poseł. Ma to jednak swoje dobre strony, bo nie musi gonić za kosmetycznymi nowinkami. Od lat wybiera w sklepach wyłącznie znane i sprawdzone produkty, a przy jej tempie życia to także spora oszczędność czasu. Julia Pitera potwierdza też moją obserwację dotyczącą strojów: "To fakt, lubię rzeczy dość konserwatywne, klasyczne. Oczywiście chcę, żeby przy okazji były też modne, ale na pewno nie przerysowane". W moich dżinsach, choć klasycznych, zaczynam czuć się bardzo nie na miejscu, ale na szczęście pani poseł zaraz dodaje: "Nawet gdy noszę dżinsy - a wbrew pozorom noszę - to też muszą mieć tradycyjny fason". Mimo przywiązania do prostych, sprawdzonych fasonów nie uważa, że jest w swoim stylu archaiczna. Po prostu nie wyobraża sobie, że mogłaby ekstrawaganckim, supermodnym strojem zwracać na siebie uwagę. Nawet kolory dobiera tak, by rozpłynąć się w tłumie: "Gdybym ubrała się w coś czerwonego, miałabym wrażenie, że mnie nadmiernie widać. Sam kolor bardzo mi się podoba, ale ja czuję się w nim, jak świecąca z daleka latarnia morska. W takich sytuacjach nie pomagają nawet komplementy, że dobrze wyglądam". Upodobanie do klasyki bywa niestety - przyznaje Pitera - kosztowne, bo ubrania w tradycyjnych fasonach potrafią być - jak sama mówi - "nieprzyzwoicie drogie i ciuch kosztuje dwa tysiące albo nawet więcej". Na szczęście nie wychodzą z mody wraz z końcem sezonu, więc od czasu do czasu lubi zaszaleć i pozwala sobie na coś droższego. Jest szczupła, ale szczerze przyznaje, że jej rozmiar 40 lub 42 nie jest obecnie ulubionym rozmiarem projektantów. W sklepach - nawet tych z klasycznymi ubraniami - przeważa oferta dla anorektycznych modelek i trudno jest upolować dobrą garsonkę czy sukienkę, gdy w pasie nie ma się już przepisowych 60 cm. "Między innymi dlatego nigdy nie czekam do wyprzedaży, gdy coś mi jest potrzebne, kupuję od razu, bo za kilka tygodni mojego rozmiaru może już nie być".