"Otrzymaliśmy telefon o podłożeniu ładunku wybuchowego w sądzie - powiedział TVN24 prezes sądu w Bielsku-Białej. Budynek zostanie sprawdzony przez pirotechników. Zdaniem rzecznik bielskiej prokuratury Małgorzaty Borkowskiej zasadniczym powodem wystąpienia o areszt dla 40-letniej Beaty Ch., matki "chłopca z Cieszyna", oraz jej konkubenta, 41-letniego Jarosława R., ojca dziecka, jest obawa matactwa. Oboje przez ponad dwa lata ukrywali się przed organami ścigania i starali się zacierać ślady zbrodni. Rzecznik powiedziała, że w poniedziałek po południu śledczy spodziewają się wyników porównawczych DNA, które mają potwierdzić, że podejrzani są rodzicami Szymka. Oni sami potwierdzili to już po zatrzymaniu. O wynikach badań prokuratura poinformuje we wtorek. Zbrodnia prawie doskonała Prokuratura zarzuca Beacie Ch. zabójstwo. Przesłuchiwana w niedzielę kobieta nie przyznała się do winy. Uczynił to natomiast jej konkubent Jarosław R., któremu prokurator zarzucił nieudzielenie pomocy dziecku, które znajdowało się w położeniu zagrażającym życiu, w połączeniu z nieumyślnym doprowadzeniem do śmierci. Za czyn, który zarzucono kobiecie, grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie. Mężczyźnie grozi kara do 5 lat więzienia. Oboje złożyli obszerne wyjaśnienia - wiadomo, że istnieją w nich rozbieżności. Śledczy będą je weryfikowali. Prokuratura nie wyklucza w przyszłości konfrontacji oskarżonych. Małgorzata Borkowska powiedziała w poniedziałek, że w tej sprawie przesłuchana została dorosła córka podejrzanej. Media informowały, że podejrzana mogła pokazywać policjantom i służbom pomocy społecznej dziecko córki jako własne, by zmylić policjantów i odsunąć od siebie podejrzenia. - Była przesłuchana w charakterze świadka na policji w Będzinie. Wszystkie okoliczności, o których donoszą media, będą weryfikowane - dodała. "Postępowanie jest bardzo trudne" W sprawie będą badane różne wątki. Śledczy przyjrzą się między innymi działaniom policji, której funkcjonariusze odwiedzali wszystkie rodziny w województwie śląskim z dziećmi płci męskiej w podobnym wieku co Szymek. Rodziny z Będzina nie powiązano wówczas z dzieckiem. Przyjrzą się także będzińskiemu ośrodkowi pomocy społecznej, który - już po śmierci dziecka - miał kontakt z zatrzymanymi. - Wszystkie te wątki będą drobiazgowo wyjaśniane. Postępowanie jest bardzo trudne. Myślę, że sprostamy temu, ale musimy mieć trochę czasu - powiedziała Borkowska. Wpadli przez anonimowy telefon Podejrzani byli od kilku dni poszukiwani. W sobotę późnym wieczorem wrócili do swojego mieszkania w Będzinie. Wówczas sąsiedzi poinformowali policję. Oboje zostali zatrzymani. Zdaniem przedstawicieli będzińskiego magistratu to zupełnie przeciętna rodzina, która dotychczas nie zdradzała niczego niepokojącego. - Według wywiadów środowiskowych, rodzina nie budziła zastrzeżeń. Dzieci były zadbane, czyste i zdrowe, a mieszkanie schludne i dobrze wyposażone. Rodzina nie była objęta nadzorem kuratorskim - powiedziała rzeczniczka Urzędu Miasta w Będzinie Agnieszka Siemińska. Według niej, przełomem w tej sprawie był anonimowy telefon do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Osoba przedstawiająca się jako sąsiadka niedawno poinformowała, że w mieszkającej obok rodzinie od dłuższego czasu nie widziała jednego z dzieci - Szymona. Ciało chłopca znaleziono w stawie Zwłoki dziecka zauważyli 19 marca 2010 roku w stawie na obrzeżach Cieszyna dwaj przechodzący w pobliżu chłopcy - jak wykazała sekcja zwłok, ciało leżało tam kilka dni, a przyczyną śmierci był uraz jamy brzusznej. Chłopiec został pochowany w Cieszynie. Pod koniec kwietnia tego roku bielska Prokuratura Okręgowa umorzyła śledztwo w sprawie śmierci chłopca o nieznanej tożsamości. Nie wykryto sprawców przestępstwa - obecnie śledztwo zostało automatycznie wznowione.