Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych w styczniu rozpoczęły procedury sporu zbiorowego. W ich ramach przeprowadziły referenda strajkowe. Według ZNP z informacji zgromadzonych do czwartku rano wynika, że w strajku zamierza wziąć udział 79,725 proc. ogółu szkół i przedszkoli w całym kraju. Największy odsetek szkół i przedszkoli deklaruje przyłączenie się do akcji strajkowej w województwach: kujawsko-pomorskim - 91 proc., łódzkim - 87 proc., zachodniopomorskim - 85 proc. wielkopolskim - 84 proc., świętokrzyskim i śląskim - po 82 proc., warmińsko-mazurskim i dolnośląskim - po 81 proc. Z danych ZNP wynika, że w 92,04 proc. szkół i przedszkoli - z tych, w których odbyły się referenda - pracownicy opowiedzieli się za strajkiem. MEN podawało w ubiegłym tygodniu, że według danych przekazanych przez kuratorów oświaty od dyrektorów odsetek szkół, w których przeprowadzono referenda strajkowe, wynosi 58,7 proc. Według Państwowej Inspekcji Pracy spory zbiorowe prowadzi 42,76 proc. placówek. Termin protestu zbiega się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia - egzamin ósmoklasisty, a 6 maja mają rozpocząć się matury. Zgodnie z procedurami opisanymi w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych strajk jest legalny, gdy ogłosi go związek zawodowy (żadna inna organizacja ani grupa pracownicza nie może proklamować strajku), przed jego ogłoszeniem zostały wyczerpane rokowania i postępowanie mediacyjne, a żądania pozostających w sporze pracowników dotyczą wyłącznie warunków pracy, płac, spraw socjalnych albo praw i wolności związkowych. Ostateczną decyzję o tym, czy przystąpi do protestu, każdy pracownik podejmuje w dniu strajku po przyjściu do pracy. Strajk polega na powstrzymaniu się od pracy. Żadna osoba pracująca w szkole lub w przedszkolu, która uczestniczy w strajku, nie może być zmuszona przez dyrektora do podjęcia czynności związanych z jej zawodem czy z opieką nad dziećmi. Udział w legalnym strajku nie może stanowić podstawy zastosowania przez pracodawcę jakiejkolwiek sankcji wobec pracowników. Dyrektorzy: Nie przyprowadzajcie dzieci do szkół W ubiegłym tygodniu dyrektorzy zawiadamiali rodziców na wiele sposobów, m.in. za pomocą dzienników elektronicznych, tradycyjnych ogłoszeń wywieszonych w szkołach oraz na zebraniach z rodzicami. Apelowali, by w czasie strajku nie przyprowadzać dzieci do przedszkoli i szkół, gdyż tam, gdzie będzie strajkować cała kadra lub jej większość, trudno będzie zorganizować opiekę nad dziećmi. Do strajku przygotowały się samorządy jako organy prowadzące szkoły i przedszkola. Przykładowo w Warszawie już miesiąc temu powołano sztab kryzysowy, który ma koordynować działania samorządu w czasie strajku. Według danych urzędu strajk obejmie 321 z 376 szkół i zespołów szkół. Zamkniętych będzie prawie 160 przedszkoli. Jednocześnie około połowa ze strajkujących szkół zapewniła, że mimo strajku będzie mogła zapewnić zajęcia opiekuńcze. Miasto informuje, że na czas strajku przygotowało "bezpłatne aktywności w miejskich instytucjach kultury i sportu". Baza zajęć, a także lista strajkujących szkół i inne informacje znajdują się na stronie urzędu. Część pracodawców poinformowała w ostatnich dniach rodziców, że może przyprowadzić ze sobą dzieci do pracy. Proksa zadowolony z porozumienia W niedzielę wieczorem porozumienie z rządem zawarła tylko oświatowa "Solidarność". ZNP i FZZ odrzuciły propozycje rządu. Wicepremier Beata Szydło, informując o zawarciu porozumienia, zaznaczyła, że sprawy dotyczące zmian systemowych zostawione zostały na później. Przewodniczący sekcji krajowej oświaty i wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa powiedział zaś, że "S" osiągnęła wszystkie punkty, które zgłosiła do negocjacji. Zapowiedział, że związek odwoła pogotowie strajkowe. Szydło zapowiedziała, że rząd jest gotów, jeżeli pozostałe centrale związkowe zwrócą się z propozycją takich rozmów, do kontynuowania dialogu, bo - jak podkreśliła - to jest potrzebne polskiej szkole. "Chcemy, żeby ten protest jak najszybciej się zakończył i moja prośba, wielokrotnie wyrażana: pamiętajmy, że będziecie protestowali, kiedy młodzi ludzie przystępują do jednego z najważniejszych egzaminów w ich życiu. Dla wielu z nich to będzie pierwszy taki egzamin" - powiedziała wicepremier. Zwróciła się z apelem do protestujących: "Rozważcie to, jest jeszcze trochę czasu, czy nie złagodzić tego protestu w czasie egzaminów tak, żeby młodzież te egzaminy spokojnie mogła napisać". W 2017 r. był strajk jednodniowy Prezes ZNP Sławomir Broniarz - po niedzielnym spotkaniu - po raz kolejny ocenił propozycje rządu jako "nie do przyjęcia". Jak mówił, propozycje rządu są nieadekwatne do oczekiwań środowiska nauczycielskiego, "nota bene rozbudzonych także wieloma wypowiedziami rządu". Podkreślił, że nie ma powodu, by strajk nauczycieli nie rozpoczął się w poniedziałek - dodał. Poinformował, że do protestu dołączyła "wielusettysięczna" rzesza osób nienależących do żadnego związku zawodowego. Szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury FZZ Sławomir Wittkowicz mówił, że w czasie niedzielnego spotkania rząd pozorował jakikolwiek rozmowy. Według niego, propozycja rządu sprowadza się do dwóch rzeczy: "jak będziecie więcej pracować, to jest szansa, że za cztery lata będziecie więcej zarabiać" oraz "jak będzie was mniej i nie zmniejszymy nakładów na oświatę, to być może nawet zrealizujemy dla niektórych jakieś podwyżki". "Przez ostatnie dwa tygodnie pieniądze znalazły się dla wszystkich, nie tylko dla ludzi. Nie ma ich tylko dla nauczycieli" - dodał Wittkowicz. Przewodnicząca Rady Dialogu Społecznego Dorota Gardias zadeklarowała w niedzielę wieczorem, że jest dalej gotowa do mediacji, jeżeli któraś ze stron w trakcie strajku będzie miała propozycje i będzie chciała rozmawiać. Ogólnopolski strajk organizowany przez ZNP i FZZ nie jest pierwszym protestem w tej formie w oświacie w Polsce po 1989 r. Po raz ostatni po taką formę protestu sięgnięto w 2017 r., kiedy przeprowadzono strajk jednodniowy.