Proces w tej sprawie ruszył przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Woli w końcu lipca br. W czwartek sąd rozpoczął przesłuchanie jednego z ważniejszych świadków Mariana D. - byłego szefa firmy paliwowej z Leżajska. Na wniosek obrońców R. sąd wyłączył jawność tego przesłuchania. Sędzia Monika Szulkowska nie uwzględniła jednak dalej idącego wniosku o wyłączenie jawności całego procesu. Dlaczego przeniesiono sprawę z Nowego Sącza? Początkowo sprawa Zbigniewa R. miała toczyć się przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu, wspólnie z procesem głównego oskarżonego w sprawie - właśnie Mariana D. Na początku 2017 r. po odczytaniu aktu oskarżenia w nowosądeckim sądzie D. przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze czterech lat więzienia i 120 tys. zł grzywny. Jak powiedziała w czwartek prok. Monika Mazur, tamto orzeczenie jest już prawomocne. Zakończenie procesu Mariana D. skutkowało przeniesieniem sprawy byłego posła do Warszawy, gdyż zmieniła się właściwość sądu pierwszej instancji. W lutym br. warszawski sąd rejonowy zawnioskował o przekazanie tej sprawy do innego sądu. W końcu marca br. Sąd Najwyższy nie uwzględnił tego wniosku, wskazując, iż nie zaistniały okoliczności, które mogłyby uzasadniać taką decyzję. Sprawa pozostała więc w sądzie dla Warszawy-Woli. Sąd rejonowy wyznaczył już kolejne terminy tego procesu - na 14 listopada i 10 grudnia br. Proces potrwa zapewne wiele miesięcy. O co oskarżony został Zbigniew R.? Jak informowano, były poseł PO Zbigniew R. został oskarżony o podjęcie się załatwienia spraw z korzyścią dla szefa firmy paliwowej z Leżajska, w zamian za łapówki w kwocie 120 tys. zł i drogie alkohole. R. powołując się na wpływy, miał pomóc w zamianie działek firmy z Lasami Państwowymi. Były poseł i wiceminister został także oskarżony o załatwienie nominacji sędziowskiej i delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości. R. - zasiadający wówczas w radzie nadzorczej Banku Gospodarstwa Krajowego - jest też oskarżony o to, że w zamian za łapówki, podjął się załatwienia kredytu dla leżajskiej firmy na 70 mln zł. Wątek afery podkarpackiej Cała sprawa jest jednym z wątków tzw. afery podkarpackiej. W śledztwie, oprócz urzędników wysokiego szczebla, przewijali się też m.in. rzeszowscy prokuratorzy. Zarzuty usłyszeli również inni przedsiębiorcy związani ze spółką paliwową z Leżajska. We wtorek - w innym wątku tych spraw - Sąd Okręgowy w Rzeszowie uchylił postanowienie niższej instancji o umorzeniu sprawy dwóch oskarżonych - ks. Roberta M. i Edwarda B., b. dyrektora Lasów Państwowych w Krośnie, oskarżonych ws. płatnej protekcji i przyjęcia korzyści majątkowej. Tamta sprawa trafiła do ponownego rozpoznania do Sądu Rejonowego w Rzeszowie. Warszawska prokuratura (wówczas apelacyjna) oskarżyła Roberta M. o płatną protekcję, czyli powoływanie się na wpływy w instytucjach publicznych i obietnicę załatwienia w nich sprawy w zamian za korzyść osobistą lub majątkową, a Edwarda B. - o przyjęcie korzyści majątkowej. Korzyścią majątkową miały być pieniądze (w przypadku Edwarda B.) i kilogramowa sztabka złota warta prawie 130 tys. zł (w przypadku Roberta M). Trzeciemu, nieżyjącemu już, oskarżonemu Janowi C. prokuratura zarzuciła podżeganie osoby publicznej do przyjęcia korzyści majątkowej. Inne wątki afery podkarpackiej bada śląski wydział PK w Katowicach. Tamto śledztwo toczy się od listopada 2013 r. po zawiadomieniu złożonym przez CBA. Początkowo wszczęto je pod kątem nadużycia uprawnień przez członków zarządu Elektrowni Kozienice i funkcjonariuszy publicznych w związku z postępowaniem przetargowym. Ma jednak znacznie szerszy zakres - do Katowic trafiły też niektóre wątki z postępowania toczącego się wcześniej w Warszawie. W katowickim śledztwie zarzuty usłyszało około 30 osób, m.in. były poseł i były szef klubu parlamentarnego PSL Jan Bury. Bury w innym wątku śledztwa został też oskarżony o podżeganie do nadużycia władzy przy obsadzaniu stanowisk w NIK. W procesie toczącym się od sierpnia 2018 r. przed warszawskim sądem odpowiada razem z b. prezesem NIK Krzysztofem Kwiatkowskim i byłym wicedyrektorem rzeszowskiej delegatury Izby. Oskarżeni nie przyznają się do popełnienia zarzucanych im przestępstw. Natomiast sprawa byłej prokurator apelacyjnej z Rzeszowa Anny H., której zarzucono popełnienie sześciu przestępstw, m.in. korupcję i przekroczenie uprawnień, zakończyła się w sądzie w Tarnowie w marcu br. nieprawomocnym wyrokiem sześciu lat więzienia. Jak informowano w zeszłym tygodniu apelację od tego orzeczenia złożyła obrona. Jak wcześniej podawała prokuratura, podstawą formułowanych wobec podejrzanych zarzutów są m.in. zeznania świadków, wyjaśnienia innych podejrzanych, a także treść zarejestrowanych rozmów telefonicznych.