Na sesję bardzo licznie przybyli mieszkańcy, aktywiści miejscy, m.in. ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze oraz przedstawiciele Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Przynieśli ze sobą plakaty i transparenty. Jeden z nich przedstawia trzy zdjęcia Hanny Gronkiewicz-Waltz z ustami, oczami i uszami zakrytymi rękami oraz podpisem "Zdanie pani prezydent w sprawie reprywatyzacji". Na ścianie sali rozwieszono duży materiał z napisem: "Hańba Gronkiewicz-Waltz żądamy dymisji", rozwiesili go przedstawiciele partii Razem. Na wstępie sesji część zebranych wznosiła okrzyki: "do dymisji". Gronkiewicz-Waltz powiedziała, że nie zamierza podać się do dymisji. Prezydent Warszawy ma wsparcie szefa PO Grzegorza Schetyny. "Jesteś winna" "Z perspektywy blisko 30 lat jest to najcięższy grzech transformacji ustrojowej. To zaniechanie szczególnie dotkliwe stało się dla Warszawy" - mówiła podczas sesji prezydent. Stwierdziła, że nie wie, "czy elity polityczne zaniechały tego celowo, czy było to po prostu zaniedbanie, ale przez 27 lat nie uchwalono ustawy reprywatyzacyjnej". W tym momencie część zgromadzonych zaczęła wołać: "jesteś winna". Gronkiewicz-Waltz mówiła, że ona sama trzykrotnie podejmowała próby ustawodawczego uregulowania tej sprawy: w 2008, 2011 i 2014 r. Określiła też uchwaloną w 2015 r. tzw. małą ustawę reprywatyzacyjną jako sukces jej "ekipy w ratuszu" oraz koalicji PO i PSL. To sformułowanie powtórzyła kilkakrotnie. Część zgromadzonych przyjmowała te słowa buczeniem i okrzykami dezaprobaty. "Nie zakrzyczycie prawdy" - zwróciła się do nich prezydent stolicy. Tzw. małą ustawę reprywatyzacyjną uchwalono w 2015 r. Projekt przygotowali senatorowie PO i senator niezależny Marek Borowski. Była to odpowiedź na inicjatywę prezydent Warszawy, uzgodnioną z premier Ewą Kopacz. Jednak ustawa w sierpniu 2015 r., przed decyzją o jej podpisaniu, zaskarżona została przez poprzedniego prezydenta Bronisława Komorowskiego do Trybunału Konstytucyjnego. Pod koniec lipca br. TK orzekł że przepisy ustawy są zgodne z konstytucją, prezydent Andrzej Duda podpisał ją w połowie sierpnia. Prezydent stolicy podkreśliła, że wyrok TK ws. zgodności małej ustawy reprywatyzacyjnej z konstytucją był wyrokiem "kopernikańskim". Dzięki ustawie - jak zaznaczyła - uda się m.in. ochronić szkoły, przedszkola, przychodnie i parki; "wyeliminować kuratorów dla 120 letnich właścicieli" i zakończyć sprawę tzw. śpiochów. Zgodnie z tzw. małą ustawą reprywatyzacyjną można będzie odmówić zwrotu nieruchomości m.in., gdy ta wykorzystywana jest na cele publiczne (np. szkoła, żłobki, przedszkola, parki), wartość nowo wybudowanego na gruncie budynku znacznie przekracza wartość nieruchomości, budynek był zniszczony po wojnie więcej niż w 66 proc. Ponadto obrót roszczeniami będzie możliwy tylko i wyłącznie w formie aktu notarialnego, a miasto i skarb państwa będą mieć prawo pierwokupu. Nie będzie można ustanawiać kuratorów dla osób, co do których istnieją przesłanki do uznania za zmarłe; będzie można wygasić roszczenia do ponad 2 tys. nieruchomości, do których złożono wnioski o zwrot, a o których zwrot od ponad 70 lat nikt się nie ubiega (tzw. "śpiochy"). Prezydent Warszawy zapowiedział, że pozostałe dwa lata swej kadencji wykorzysta na walkę o przepisy prawa, które ostatecznie rozwiążą problem reprywatyzacji. W czasie wystąpienia prezydenta Warszawy część zgromadzonych na sali wznosiła okrzyki m.in. "nie żartuj", "do dymisji", "złodzieje", "lokatorzy", "hańba". Kilka osób przyniosło ze sobą wałki kuchenne. Gronkiewicz-Waltz: W końcu września spotkanie z organizacjami lokatorskimi W końcu września odbędzie się spotkanie z organizacjami lokatorskimi ws. polityki mieszkaniowej w stolicy - poinformowała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz podczas nadzwyczajnej sesji rady miasta. Jestem otwarta na dyskusję dot. pomocy dla lokatorów - zapewniła. Gronkiewicz-Waltz powiedziała, że to spotkanie jest wynikiem inicjatywy organizacji społecznych i stanowi kontynuację dialogu prowadzonego przez miasto ze środowiskiem lokatorów. "Wiem, że na przestrzeni ostatnich lat nie byliśmy w stanie spełnić wszystkich waszych oczekiwań. Wiem, że jesteśmy surowo przez was oceniani. Chcę jednak podkreślić, że nasza polityka spełnia część waszych postulatów" - powiedziała na Gronkiewicz- Waltz, zwracając się do znajdujących się na sali przedstawicieli lokatorów. Przekonywała, że to dzięki zgłaszanym przez środowiska lokatorskie pomysłom ratusz zaproponował zmiany w miejskiej polityce mieszkaniowej, m.in. dot. zaprzestania sprzedaży mieszkań komunalnych, które - jak mówiła - przy wartości 1 mln zł bywały wcześniej sprzedawane za 20 tys. zł - czy wprowadzenia polityki oddłużeniowej. "To właśnie w codziennej współpracy w wami..." - mówiła prezydent Warszawy. "Z kim? z kim?" - wołali w tym momencie niektórzy z gości sesji rady miasta. "Z takimi organizacjami jak Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej czy Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów udaje się nam pomóc tym rodzinom, w stosunku, do których system okazał się nie dość skuteczny" - powiedziała Gronkiewicz-Waltz. "Jestem nadal otwarta na dyskusję, w jaki sposób możemy doskonalić naszą pomoc dla lokatorów" - zapewniła. Powiedziała, że chce "zadać kłam mitowi", że dotąd miasto nie interesowało się lokatorami. "Warszawa za mojej prezydentury zwróciła decyzjami dekretowymi 5800 mieszkań ze swojego zasobu. Dokładnie tyle, ile moi poprzednicy. Ale to ja, a nie poprzednicy, w tym czasie wprowadziłam rozwiązania, dzięki którym udzieliliśmy wsparcia ponad 3400 rodzin z reprywatyzowanych budynków. To też są fakty. To moi poprzednicy nie pomyśleli o lokatorach wyrzucanych z mieszkań. To oni, moi poprzednicy, nie ja" - mówiła. Odpowiadały jej okrzyki części zgromadzonych: "10 lat!" i "Złodziejstwo!" "Chcę przypomnieć, że zaczęłam to robić nie 10 lat temu, tylko w 2009 roku. Wtedy po raz pierwszy zaproponowałam, by pomóc lokatorom przez uchwałę, którą podjęli radni; PiS wtedy był przeciw, spytajcie się dlaczego" - powiedziała prezydent Warszawy. Prezydent stolicy do rady miasta: Powołać komisję reprywatyzacyjną Na specjalnej sesji rady miasta ws. reprywatyzacji Gronkiewicz-Waltz zaproponowała powołanie komisji z udziałem radnych, przedstawicieli lokatorów i organizacji społecznych takich jak Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów, Komitet Obrony Lokatorów czy Miasto Jest Nasze. Jej wystąpienie było przerywane okrzykami: "prokuratura, prokuratura". "Czy państwo w to wierzą, czy nie, ja jestem najbardziej zainteresowana, żeby wyjaśnić..." - te słowa prezydent stolicy zgromadzeni na miejscach dla gości przerwali gwizdami i okrzykami. Gronkiewicz-Waltz powiedziała też, że nigdy nie upolityczniła urzędu, dlatego pozostawiła urzędników, którzy pracowali w ratuszu od lat i byli uznawani za specjalistów. "Wierzyłam, że moi poprzednicy, m.in. Lech Kaczyński zatrudniał uczciwych ludzi. Niestety zawiedli moje i mieszkańców zaufanie i za to dziś z tego miejsca przepraszam" - powiedziała Gronkiewicz-Waltz. Mówiła, że dopiero za jej prezydentury udało się unieważnić ostateczne decyzję o nieprawidłowym zwrocie ogródków działkowych przy ul. Waszyngtona. Gronkiewicz-Waltz oświadczyła, że jej odpowiedzialnością jest wyjaśnienie sprawy reprywatyzacji do końca i wyciągnięcie konsekwencji. Ale - jak dodała - "jeśli mówimy o odpowiedzialności politycznej, to pytajmy o nią również wszystkich poprzednich prezydentów stolicy, parlamentarzystów, premierów i prezydentów Polski". "Zrobię wszystko, żeby również działka przy Chmielnej 70 wróciła do skarbu państwa, wszystko zrobię. W tej chwili wniosłam już o wznowienie postępowania i unieważnienie tej decyzji" - zaznaczyła prezydent stolicy. "Kropla w morzu, kropla w morzu" - wołali w tym momencie niektórzy ze zgromadzonych na sesji rady. Gdy Gronkiewicz-Waltz wymieniała jako sukcesy czasu, gdy sprawuje prezydenturę stolicy, nowe autobusy i tramwaje, dokończenie pierwszej linii metra, remonty szkół i przedszkoli, które w jej ocenie PiS zamykał, zgromadzeni skandowali: "nie żartuj, nie żartuj". Zdaniem prezydent stolicy ewentualne wprowadzenie komisarza do Warszawy oznaczałoby "jedną wielką kampanię przez kolejne miesiące, a może nawet lata". Jak mówiła, "nie dopuści" do tego, żeby Warszawa padła ofiarą "chorych ambicji jednego czy drugiego polityka". "Do swojego programu, który pragnę zrealizować w całości, chcę dopisać następujące rozwiązanie: na przyszłość - ustawa reprywatyzacyjna pełna, teraźniejszość - moratorium na zwroty, oraz na przeszłość - komisja i rewizja wydanych decyzji" - oświadczyła Gronkiewicz-Waltz. Radni PO chcą powołania doraźnej komisji ds. reprywatyzacji Warszawscy radni PO chcą powołania doraźnej komisji ds. reprywatyzacji i przekształceń własnościowych nieruchomości. Wniosek o rozszerzenie porządku obrad czwartkowej sesji Rady Warszawy o uchwałę w tej sprawie złożył przewodniczący klubu radnych PO Jarosław Szostakowski "Chcemy, żeby cały proces był transparentny. Mamy nadzieję, że wszyscy radni w radzie miasta poprą ten projekt uchwały" - mówił Szostakowski. Dodał, że w komisji mieliby znaleźć się zarówno radni z klubu PO, PiS, niezależni, jak i zewnętrzni eksperci oraz przedstawiciele organizacji pozarządowych. Radni PO proponują, żeby pracą komisji pokierował radny, który nie będzie należał do klubu Platformy. "Chcemy, żeby komisja miała dostęp do wszystkich materiałów, jakie są w urzędzie (miasta), chcemy, żeby mogła korzystać z zewnętrznych ekspertów, żeby również stworzyła zasady audytu, który niezależny audytor wykona dla potrzeb oceny procesu reprywatyzacji od początku" - mówił Szostakowski. W trakcie jego wystąpienia część zgromadzonych na sali obrad krzyczała: "Za późno"; "Dymisja, nie komisja"; "Mieliście 10 lat". Przewodniczący klubu radnych PO stwierdził, że rozwiązanie problemu reprywatyzacji nie jest "sprawą polityczną, lecz merytoryczną", która dotyczy "nas wszystkich". "Pokażmy, że zależy wszystkim radnym na tej sali na wyjaśnieniu tej sprawy" - zaapelował. Zanim Szostakowski zabrał głos, a po wystąpieniu prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, część zgromadzonych rzucała na salę obrad Rady Warszawy kolorowe piłeczki, na których napisane były adresy różnych warszawskich nieruchomości. Sporna działka przy Pałacu Kultury i Nauki W ostatnim czasie ogromne kontrowersje wzbudziła sprawa działki obok Pałacu Kultury, pod dawnym adresem Chmielna 70. Miasto zwróciło ją w 2012 r. w prywatne ręce, mimo że wcześniej b. współwłaścicielowi nieruchomości, obywatelowi Danii, przyznano za nią odszkodowanie na podstawie umowy międzynarodowej. Wartość działki szacowana jest nawet na 160 mln zł. W ubiegły piątek Gronkiewicz-Waltz powiedziała, że zwrot działki przy PKiN był pochopny, a odpowiedzialni są miejscy urzędnicy. Zapowiedziała zwolnienie dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcina Bajko, jego zastępcy Jerzego Mrygonia oraz Krzysztofa Śledziewskiego z BGN pracującego przy decyzji zwrotowej dla Chmielnej 70. Bajko sam w poniedziałek złożył wypowiedzenie, ale ratusz zaznacza, że nie zmienia to procedury jego zwolnienia. Bajko twierdzi, że został pomówiony, zapowiada dochodzenie swoich praw. Ponadto Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała audyt, powołanie komisji ws. reprywatyzacji oraz wstrzymanie zwrotów w mieście. Odpowiedzialnością za zwrot działki obok Pałacu Kultury obarczyła też resort finansów. Podkreśliła, że decyzji personalnych oczekuje także od ministra finansów. Władze stolicy obarczają winą Ministerstwo Finansów Władze Warszawy twierdzą, że ws. Chmielnej 70 zostały wprowadzone w błąd przez Ministerstwo Finansów, złożyły zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez urzędników resortu, ponieważ w 2010 r. zwróciły się do MF o informację, czy na podstawie układu indemnizacyjnego (odszkodowawczego) przyznane zostało odszkodowanie za nieruchomość przy dawnej ulicy Chmielnej 70. Według warszawskiego ratusza, MF wskazało wówczas, że nie dysponuje dokumentacją związaną z wypłatą odszkodowania za tę nieruchomość. Zdaniem miasta, z dokumentów będących w dyspozycji MF wynikało, że były współwłaściciel działki obok Pałacu Kultury Holger Martin mógł uzyskać odszkodowanie za tę nieruchomość od rządu duńskiego na podstawie układu indemnizacyjnego zawartego jeszcze przed władze PRL z Królestwem Danii. "Minister Finansów miał obowiązek wydać decyzję administracyjną stwierdzającą przejście na rzecz Skarbu Państwa nieruchomości lub prawa na podstawie umowy międzynarodowej o uregulowaniu roszczeń finansowych" - twierdzi stołeczny ratusz. W ubiełgły piątek MF w odpowiedzi na postulat prezydent Warszawy przekazało, że nie stwierdzono nieprawidłowości w postępowaniu urzędników resortu finansów zajmujących się sprawą ul. Chmielna 70. Resort podkreślił, że "zakres kompetencji Ministra Finansów w sprawach dotyczących nieruchomości związanych z implementacją tzw. układów indemnizacyjnych obejmuje jedynie wydawanie decyzji deklaratoryjnych (stwierdzających, że dana sytuacja miała miejsce)". Jak podano w komunikacie, 11 lutego 2011 r. Ministerstwo Finansów przekazało do Biura Gospodarki Nieruchomościami UM st. Warszawy wykaz podmiotów, którym duńska administracja przyznała odszkodowania na podstawie układu indemnizacyjnego. W wykazie tym znajduje się informacja o przyznaniu odszkodowania Holgerowi Martinowi, bez wskazania mienia objętego odszkodowaniem i w ocenie resortu finansów władze Warszawy powinny w oparciu o tę informację wstrzymać decyzję o zwrocie nieruchomości Chmielna 70. "Jednak BGN UM st. Warszawy wydało w 2012 r. decyzję o przyznaniu prawa do nieruchomości osobom, które wystąpiły z roszczeniami. Wydanie jej nie zostało poprzedzone uzyskaniem ostatecznego stanowiska Ministerstwa Finansów, które konsekwentnie informowało BGN UM st. Warszawy, że pozyskiwanie dokumentacji układu indemnizacyjnego z Danią trwa i że bez tej dokumentacji nie jest możliwe potwierdzenie odszkodowania" - napisano w komunikacie resortu finansów.