Przed Sądem Rejonowym dla m. st. Warszawy prokurator odczytał akt oskarżenia. Lekarz wygłosił krótkie oświadczenie, odczytane zostały także wyjaśnienia złożone przez S. w śledztwie. W 2012 r. Prokuratura Okręgowa w Radomiu oskarżyła S. o przyjmowanie łapówek i psychiczne znęcanie się nad podległymi lekarzami. Podsądny to były konsultant krajowy ds. chirurgii onkologicznej. Został zatrzymany przez CBA w 2008 r. Zarzuty korupcyjne obejmują okres od czerwca 2006 r. do marca 2008 r. Andrzej S. był wówczas kierownikiem Kliniki Nowotworów Górnego Odcinka Układu Pokarmowego w Centrum Onkologii Instytutu Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Jednocześnie przyjmował prywatnie w Przychodni Polskiej Fundacji Europejskiej Szkoły Onkologii. Według śledczych w trakcie konsultacji medycznych S. przyjmował od pacjentów z chorobami nowotworowymi lub od ich bliskich łapówki w wysokości od 200 zł do 15 tys. zł. Lekarzowi przedstawiono 21 takich zarzutów. W sumie profesor miał przyjąć korzyści majątkowe w łącznej kwocie przeszło 39 tys. zł, a także alkohol, kawę oraz słodycze. Miał czerpać korzyści m.in. za szybkie przyjęcie do centrum onkologii, objęcie właściwą opieką, przeprowadzenie operacji. Podczas pierwszych wyjaśnień w śledztwie - złożonych w czerwcu 2008 r. - lekarz przyznał się do części zarzutów korupcyjnych, choć zastrzegał, że "nigdy od pacjentów nie żądał pieniędzy" i nie uzależniał od tego np. przyspieszenia procedur. "Świadomie wtedy przyznałem się, bo nie mogłem sobie pozwolić na tymczasowe aresztowanie; byłem świadomy, jak postąpiono z kardiologiem dr. Mirosławem G. i neurochirurgiem prof. Janem Podgórskim" - mówił w poniedziałek przed sądem Andrzej S. "Sytuacja była prosta - nie przyznam się, to prokurator wystąpi o trzymiesięczny areszt" - tłumaczył. "Dano mi to w sposób wyraźny do zrozumienia" - dodał. Ocenił, że słusznie postąpił, składając takie wyjaśnienia w 2008 r., bo - jak powiedział - chciano go "upokorzyć przed kamerami, mając tylko niezweryfikowane pomówienia". Prokuratura oskarżyła S. także o to, że publicznie używał wobec podległych lekarzy słów powszechnie uznanych za obraźliwe, uwłaczał ich godności, poniżał, umniejszał ich wykształcenie i kompetencje, utrudniał podnoszenie kwalifikacji zawodowych oraz korzystanie z urlopów. "Nigdy nie znęcałem się psychicznie nad podległymi mi lekarzami. Mam nadzieję, że te osoby same się zreflektują i wyjaśnią przed sądem, że tak nie było" - powiedział oskarżony lekarz. Ponadto S. odpowiada też za używanie laptopa z nielegalnym oprogramowaniem. "Komputer nie był mój, tylko centrum onkologii, zajmował się nim dział informatyki, nie miałem nigdy wpływu na to, jakie tam były programy" - powiedział S., odnosząc się przed sądem do tego zarzutu. Proces ma być kontynuowany 24 kwietnia, sąd ma zacząć wówczas wysłuchiwać pokrzywdzonych w sprawie. Według "Gazety Wyborczej" - podobnie jak w sprawie dr. Mirosława G. - S. zarzucono korupcję na podstawie dowodów zebranych przez CBA, które zamontowało w 2007 r. w jego gabinecie ukrytą kamerę. Zdaniem "GW" obraz z nagrań to główny dowód korupcji. W poniedziałek warszawski sąd okręgowy uchylił uniewinnienie dr. Mirosława G. od części zarzutów korupcyjnych. Utrzymał przy tym karę w zawieszeniu z pierwszej instancji za oskarżenia o inne czyny korupcyjne i prawomocnie uniewinnił lekarza z zarzutów mobbingu. Z kolei prof. Podgórski, b. szef stołecznego szpitala klinicznego MON, został w lutym 2011 r. prawomocnie uniewinniony od zarzutu korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej.