Rozmowy o wspólnych listach? Schetyna zaskakuje Nowoczesną
- Grzegorz Schetyna bardzo często zaskakuje nas informacjami, że rozmawiamy, w momencie, w którym o niczym nie rozmawiamy - w ten sposób Katarzyna Lubnauer w rozmowie z Interią odniosła się do słów Grzegorza Schetyny, który we wtorek powiedział w jednym z wywiadów, że wśród partii opozycyjnych trwają rozmowy o wspólnej liście wyborczej i prace nad "wspólnotą programową".

- Tych rozmów jeszcze nie było - powiedziała przewodnicząca klubu parlamentarnego Nowoczesnej. - Przekaz Schetyny był mocno przesadzony - dodała.
Lubnauer wyjaśniła, że w tej chwili "zespołem programowym" można nazwać jedynie zespół powołany przez opozycję do spraw związanych z sądownictwem.
"Koalicja rozsądku i rozumu, a nie miłości"
W jej ocenie, można mówić o "pewnej koalicji" Nowoczesnej i Platformy pod kątem wyborów parlamentarnych. Warunkiem jej utworzenia jest powstanie minimum programowego.
- Jeżeli powstanie koalicja, to będzie to koalicja rozsądku i rozumu, a nie miłości. To będzie koalicja, gdzie pewne rzeczy nas łączą: podejście do UE, praworządność, być może jeszcze kilka elementów, gdzie jesteśmy w stanie zbudować wspólne podejście. Będą kwestie, które nas łączą. I będą kwestie, które nas dzielą - my jesteśmy liberalniejsi od konserwatywnych PO i PSL - i w których musimy zachować swoją tożsamość. Na takiej liście wyborcy znajdą ugrupowanie, które jest im najbliższe - powiedziała.
- Czy umiem sobie wyobrazić taką koalicję? Umiem - dodała Katarzyna Lubnauer.
"Decyzja polityczna" w sprawie dużych miast
Pytana o to, czy Nowoczesna wystawi swoich kandydatów na prezydentów dużych miast w wyborach samorządowych, czy zdecyduje się na wystawienie wspólnych kandydatów z innymi partiami opozycyjnymi, stwierdziła, że będzie to "decyzja bardziej polityczna".
Wiadomo już na pewno, że Nowoczesna samodzielnie zawalczy o prezydenturę w Warszawie, gdzie kandydatem jest Paweł Rabiej oraz o Gdańsk, wystawiając Ewę Lieder.
- Za to w drugiej turze powinniśmy się wzajemnie wspierać - oceniła.
- Być może będą miasta, gdzie będziemy mieć wspólnych kandydatów, ale to pieśń przyszłości - nie wykluczyła.
Wolną rękę Nowoczesna zostawia strukturom w mniejszych miejscowościach.

Ludowcy sami idą po samorządy
O koalicji z partiami opozycyjnymi nie myśli też na razie PSL. Ludowcy do wyborów samorządowych idą samodzielnie.
- Są sprawy, na temat których mamy w opozycji podobne zdanie, mówię tutaj o silnej bytności Polski w Unii Europejskiej, w sprawie sądów czy samorządów, ale do wyborów idziemy pod własnym szyldem jako PSL. W wielu miejscach mamy gotowe listy. Jesień to jest też czas, kiedy będziemy chcieli pokazać nasz program dla samorządów. Wszędzie, gdzie to możliwe, będziemy wystawiać kandydatów spod szyldu zielonej koniczynki - powiedział w rozmowie z Interią Władysław Kosiniak-Kamysz.
Lider PSL podkreślił, że podmiotowość jego formacji jest dla niego "niezwykle ważna", ale jednocześnie zaznaczył, że wszędzie tam, gdzie to możliwe, należy "współpracować dla dobra Polski".
Aleksandra Gieracka, Jolanta Kamińska
Władysław Kosiniak-Kamysz: Oczekuję od prezydenta normalnych konsultacjiKatarzyna Lubnauer: To nie pani premier decyduje