Nie chodzi tylko o kwestie ambicjonalne, ale także o oszczędności. Szefostwo firmy przekonuje, że za samo korzystanie w nazwie z liter PKP musiałoby zapłacić do 2014 r. ponad 30 milionów złotych. Rebranding kosztuje tylko 2,5 mln zł. To nie koniec nowości. Już niedługo w Internecie pasażerowie będą mogli sprawdzić, ile wynoszą opóźnienia pociągów należących do firmy. W tej chwili mamy 20 proc. pojazdów wyposażonych w urządzenia GPS. Jeżeli będzie już na poziomie 50 proc. wystawimy stronę intranetową w Internet - mówi Piotr Pachutko z Przewozów Regionalnych. Prezes spółki Tomasz Moraczewski nie widzi niezręczności w tym, że przewoźnik z nowym obliczem wychodzi do pasażerów z nowym logo i informacją o opóźnieniach. Czy on jest spóźniony, czy nie - o tym decyduje wiele czynników. Oczywiście, że wolałbym, aby kolej funkcjonowała, jako punktualny środek transportu - zaznacza. Jak się okazuje, zmiana logo nie ma na punktualność żadnego wpływu.