Rozenek przekonywał podczas debaty nad wnioskiem TR o powołanie komisji ds. weryfikacji WSI, że owa weryfikacja odbywała się w atmosferze nagonki na służby. Podkreślił, że WSI jak każda służba specjalna nie była pozbawiona patologii. - Jednak po to jest cywilna kontrola nad służbami, by te patologie likwidować - zaznaczył. Rzecznik TR ocenił, że celem PiS i szefa komisji weryfikacyjnej Antoniego Macierewicza nie było usuwanie patologii, ale likwidacja WSI. "Nikt nie został ukarany, patologie nie zostały usunięte" - Opowiadano wówczas, jaka to straszliwa służba i jak ona współpracuje z Rosjanami (...). No i Antoni Macierewicz dostał wszystkie instrumenty, by tę złowieszczą, okrutnie szkodzącą Polsce służbę zniszczyć i by ukarać tych, co tak szkodzili- mówił Rozenek. Tymczasem - przekonywał - z 400 złożonych przez Macierewicza zawiadomień o popełnieniu przestępstwa - nikt nie został ukarany, patologie nie zostały usunięte, a nikt nadal nie wie, kto miałby współpracować z obcymi służbami. Rozenek pytał też, czemu PiS "uparło się" akurat na WSI. - I tu warto wrócić do korzeni. Warto zapytać, jak powstawało Prawo i Sprawiedliwość, ale tak naprawdę jak powstawało Porozumienie Centrum. Otóż powstawało w grzechu, który nazywa się Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. I tego się baliście i dlatego chcieliście zlikwidować za wszelką cenę WSI - mówił. Według niego PiS chciało likwidacji WSI, bo "tam byli ludzie i dokumenty, które świadczyły o powiązaniu FOZZ z Porozumieniem Centrum, między Jarosławem Kaczyńskim, panem Glapińskim a różnymi ludźmi, którzy zrobili sobie z FOZZ dojną krowę, by państwowe pieniądze wyprowadzać do prywatnych kieszeni". - Ci ludzie, licząc na bezkarność, opłacali partie polityczne po to, by móc dalej ten proceder uprawiać, a służby zbierały dowody na ten temat - dodał Rozenek. Wyraził żal, że służby nie wykorzystały wówczas swoich materiałów, bo wtedy "ci ludzie poszliby siedzieć". "Padały słowa o zdradzie, dekonspiracji, agenturze" Z kolei sam Macierewicz - przekonywał Rozenek - "doprowadził do upadku wywiadu i kontrwywiadu wojskowego w Polsce". - Kiedy to zrobił? Ano wtedy, gdy się wybieraliśmy na bardzo ważną wojnę w Afganistanie. W swoim raporcie ujawnił operację ZEN, zostali ujawnieni agenci, nie tylko nasi, ale i współpracujący z naszym wywiadem obywatele obcych państw, którzy ponieśli być może najwyższą cenę za to, że Antoni Macierewicz ich ujawnił - mówił rzecznik TR. Wskazał, że zamiast "starych" służb powstały nowe, złożone - według niego - z "funkcjonariuszy straży miejskiej, harcerzy i pracowników znanej sieci handlowej". - W czyim to było interesie? Polski? - pytał. - Tu padały słowa o zdradzie, dekonspiracji, agenturze - tak, te słowa są jak najbardziej adekwatne do tej sytuacji - tylko powinny paść pod adresem Antoniego Macierewicza - przekonywał Rozenek. - Warto dla dobra Polski rozliczyć takich szkodników - podsumował. Najpierw film, potem przeprosiny O zarzutach, jakoby w latach 90. pieniądze z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego przekazywane były działaczom Porozumienia Centrum, było głośno w 2001 r. po tym, jak TVP pokazała film pt. "Dramat w trzech aktach". Występujący w nim Janusz Pineiro i Jerzy Klemba twierdzili, że to oni przekazywali pieniądze partii braci Kaczyńskich. Film, wyemitowany tuż przed kampanią wyborczą do Sejmu i w trakcie urzędowania Lecha Kaczyńskiego jako ministra sprawiedliwości, był powszechnie krytykowany. Wewnętrzna komisja etyki TVP uznała, że film był wadliwie skonstruowany i naruszał zasady etyki obowiązujące w telewizji publicznej. Według komisji, autorzy filmu nie dochowali obowiązku bezstronności, rzetelności i dokładnego zweryfikowania informacji, a zarzuty oparto "wyłącznie na jednostronnych i trudnych do uznania za obiektywne wypowiedziach Pineiry i Klemby". Autorzy filmu otrzymali od Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich tytuł "Hien Roku". Kaczyńscy, którzy wraz z innymi b. działaczami PC zaprzeczali zarzutom, pozwali TVP do sądu. Sprawa zakończyła się ostatecznie ugodą w 2004 r. po zmianie władz TVP i przeproszeniem Kaczyńskich na antenie.