"To nie jelitówka, ale rotawirus" O przypadkach zachorowań informowali w ostatnich dniach m.in. wolontariusze, którzy pomagają w punktach noclegowych dla uchodźców. Pierwsze sygnały wskazywały na grypę żołądkową, jelitówkę, która miała pojawić się m.in. w hali Arena, ale także w innych miejscach, w których nocują osoby z Ukrainy. Jak tłumaczył w piątek dyrektor Wydziału Infrastruktury i Rolnictwa WUW w Poznaniu Tomasz Małyszka, który koordynuje działania pomocowe z ramienia wojewody w hali Arena - "to nie jelitówka, ale rotawirus". - Różnica jest taka, że jelitówka pojawia się od pokarmów, natomiast rotawirus krąży w powietrzu - i to jest problem, bo nad powietrzem my nie jesteśmy w stanie zapanować, a tak to właśnie się rozprzestrzenia - powiedział. Wskazał, że "trudne pod tym względem były dwie ostanie noce - ze środy na czwartek i z czwartku na piątek". Ratowirus w punkcie dla uchodźców. Zakażone głównie dzieci - Mieliśmy kilkanaście zachorowań, głównie u dzieci. Kilka osób, które tego wymagały, zostały skierowane do szpitala po pomoc doraźną, ale żadne dziecko nie musiało zostać w szpitalu, wszystkie wróciły - podkreślił. Dodał, że minionej nocy wszystkim zostały przekazane elektrolity i na ten moment sytuacja jest już opanowana. Małyszka zaznaczył, że w hali Arena, gdzie na tymczasowy pobyt przyjmowani są uchodźcy, stale działa punkt medyczny. Obecny jest tam lekarz, ratownik medyczny. Pomagają także strażacy posiadający uprawnienia do udzielania pierwszej pomocy, a także przeszkoleni w tym zakresie harcerze i wolontariusze. - Poszerzamy też punkt medyczny, wyposażamy go dodatkowo w kroplówki, stojaki do kroplówek, gdyby była taka potrzeba. Oczywiście w sytuacjach tego wymagających, kierujemy też osoby do szpitali - zaznaczył. Małyszka powiedział, że według stanu na godz. 6. rano, w hali Arena przebywało ok. 700 uchodźców. Obecnie jest tam ok. 500-600 osób; przygotowywane są łóżka pod kolejną grupę, która będzie potrzebowała noclegu.