Według środowej "Rzeczpospolitej", żołnierze z tej jednostki, zamiast iść na przepustki, musieli za darmo pracować w kasynie i usługiwać generałom, którzy przyjeżdżali tam na weekendy. - To jest niebezpieczny styk wojska ze światem polityki i biznesu (...), który często występuje i to jest podstawa moich decyzji personalnych związanych z armią, tzn. dużej rotacji w zajmowanych stanowiskach - powiedział Szczygło w środę rano w TVN24. Zdaniem szefa MON, oficerowie zajmujący ważne stanowiska, np. w wojskowej administracji, powinni się zmieniać po upływie dwóch kadencji, czyli maksymalnie sześć lat. Minister uważa, że same regulacje prawne w tej sprawie niewiele zmienią. - Bez względu na przepisy, jakich byśmy nie wymyślili dotyczące przeciwdziałania zachowaniom nagannym, jeżeli sam człowiek nie będzie chciał się stosować do tych przepisów, to po jakimś czasie znowu zgrzeszy - stwierdził Szczygło. Szef MON był też pytany o opisaną przez "Rz" próbę zastraszenia dziennikarza "Polski Zbrojnej", który pisał na temat nieprawidłowości w jednostce w Zegrzu, przez wiceszefa sejmowej Komisji Obrony Krzysztofa Sikorę (Samoobrona). Szczygło powiedział, że w poniedziałek skierował w tej sprawie pismo do szefa tej komisji Bogdana Zdrojewskiego (PO). "Wyrażam ogromne zdziwienie, że na posiedzeniu komisji obrony narodowej niektórzy posłowie chcieli wymusić na mnie podjęcie decyzji w stosunku do dziennikarza, który też jest oficerem, a który napisał rzetelny tekst o sytuacji właśnie w tej jednostce, nawołując żeby go nie awansować, żeby więcej nie publikować takich artykułów" - stwierdził minister. - Ten dziennikarz, jak i cała redakcja "Polski Zbrojnej", która podlega ministrowi obrony narodowej, mają robić swoje, mają postępować tak, jak dziennikarze w wolnym, demokratycznym państwie - dodał Szczygło.