Koronczyk mieszka w Smoleńsku i od początku na własną rękę bada przyczyny tragedii z 10 kwietnia. Major Aleksandr Koronczyk wyjaśnia, że Tupolew miał nieprawidłowo rozłożony ciężar bowiem: część środkową zajmowała maksymalna liczba pasażerów, tylnie luki bagażowe były załadowane a przednia części samolotu gdzie znajdował się salon prezydenta była niedociążona. - Lot na niskich obrotach był w tych warunkach niedopuszczalny bo samolot zwalił się gwałtownie ze 100 metrów na 15 metrów - twierdzi rosyjski ekspert. Dodaje on, że gdyby piloci zamiast automatycznego ciągu od razu ręcznie zwiększyli obroty uniknęliby rozbicia. W rzeczywistości samolot znalazł się poniżej pasa startowego i tylko dzięki ręcznemu zwiększeniu ciągu w ostatniej chwili wyszedł z jamy. - Gdyby na ich drodze nie stanęła brzoza to wszystko zakończyłoby się szczęśliwie - mówi major Aleksandr Koronczyk.