Gazeta przypomina o "aferze podsłuchowej" i zaznacza, że zapewne nie byłoby skandalu, gdyby nie podsłuchane rozmowy Radosława Sikorskiego. Szef polskiej dyplomacji, w opinii gazety, naopowiadał niepotrzebnych rzeczy o Amerykanach, takich które nie były przeznaczone dla szerokiej publiki. Dziennik twierdzi, że "afera podsłuchowa" właściwie powinna zatopić rząd Donalda Tuska, ale premier potrafił wybrnąć z tej sytuacji. "Występując przed decydującym głosowaniem wspomniał, że za skandalem stoją nie kelnerzy, ale wszechmocne rosyjskie służby" - kpi gazeta. Dodaje przy tym, że premier Polski zastosował w Sejmie podobną zasadę, jaką stosowała opozycja na kijowskim Majdanie. Dziennik twierdzi, że gdy Ukraińcy chcieli podgrzać atmosferę w trakcie demonstracji, to krzyczeli do tłumu "kto nie skacze, ten Moskal". W opinii gazety, podobnie zachował się premier Tusk, sugerując posłom że przeciwko rządowi zagłosują tylko ci, którzy chcą destabilizować Polskę i "iść na rękę Moskwie".