Szef MSZ Grzegorz Schetyna uznał za "nieszczęśliwą" wypowiedź ostatniego przywódcy ZSRR Michaiła Gorbaczowa, iż społeczność międzynarodowa powinna uznać Krym za część Rosji. O wypowiedź Gorbaczowa dla włoskiego dziennika "La Repubblica" Schetyna był pytany na poniedziałkowej konferencji prasowej w Opolu. Wypowiedź tę szef MSZ uznał za "nieszczęśliwą". Schetyna mówił, że ocenia ją bardziej jako "niezręczną próbę wejścia w nurt obecnej polityki rosyjskiej przez osobę, która z tą polityką nie ma już żadnego związku - bardziej jest komentatorem i osobą historyczną". "Jestem przekonany, że mało kto w świecie i w Europie takie stanowisko popiera" - podsumował Schetyna, który gościł w Opolu na wręczeniu tytułów honorowego obywatela miasta byłym przewodniczącym PE: Jerzemu Buzkowi i Hansowi-Gertowi Poetteringowi. Gorbaczow w opublikowanej w niedzielę w "La Repubblica" rozmowie bronił polityki prezydenta Rosji Władimira Putina wobec Ukrainy. Odnosząc się do sprawy Krymu anektowanego przez Rosję Gorbaczow ocenił: "Problemu Krymu nie można było długo unikać. Zamieszkany jest on w zdecydowanej większości przez Rosjan, nie przez rusofili, jak wy mówicie, ale właśnie przez Rosjan. I to jest duża różnica". Mówił też: "Błąd popełniono w momencie rozpadu ZSRR; należało precyzyjnie ustalić los Krymu. Sprawy poszły inaczej, a historii nie można naprawić". Następnie podkreślił: "Dzisiaj punktem wyjścia powinno być referendum na Krymie, którego rezultaty nie pozostawiają wątpliwości, a każdy, kto był świadkiem tego głosowania, włącznie z międzynarodowymi obserwatorami, może to potwierdzić". "Choć jest to trudne, nie pozostaje nic innego, jak przyjąć do wiadomości realną sytuację i powitać Krym we wspólnocie międzynarodowej jako część Rosji" - dodał Gorbaczow. Były premier Jerzy Buzek, pytany w Opolu o wypowiedź Gorbaczowa, apelował, by "nie epatować takimi cytatami". "W Opolu znajdziemy sto osób na ulicach, które powiedzą że Rosja ma rację. Ale to nie ma żadnego znaczenia, bo zdecydowana większość Europejczyków uważa, że to (aneksja Krymu - red.) było pogwałcenie podstawowych praw międzynarodowych" - mówił. I dodał: "O ile wiem, Gorbaczow nie jest dziś w żadnym rządzie, co najwyżej jest Rosjaninem". Ważne jest - podkreślił Buzek - oficjalne stanowisko UE wobec aneksji Krymu. A to jest jednoznaczne - tak zresztą, jak Stanów Zjednoczonych, ONZ, Rady Europy czy polskiego rządu - zaznaczył. "Nie ma żadnych wątpliwości, że Rosja pogwałciła w sposób drastyczny prawo międzynarodowe i system wartości, na którym budowana była integracja europejska i Organizacja Narodów Zjednoczonych" - mówił Buzek. "Wszystkie najważniejsze organizacje międzynarodowe, które mają taki sam system wartości jak UE, nie akceptują polityki Rosji wobec Ukrainy (...) bo jest to polityka ekspansjonistyczna, wykorzystująca na przykład dostawy energii jako broń w walce politycznej i gospodarczej" - dodał. Zaznaczył, że w jego przekonaniu Europa musi podtrzymać "pełną, stuprocentową niezgodę na takie działania Rosji" i powinna "twardo bronić" wprowadzonych sankcji - mimo, że "nieco kosztują". Ale - zdaniem Buzka - "powinniśmy się z tymi kosztami pogodzić". B. polski przewodniczący PE podkreślił również, że ważne jest abyśmy "starali się o niezależność energetyczną na naszym kontynencie jak najszybciej". Zdaniem Buzka należy podtrzymać wsparcie dla Ukrainy - m.in. dlatego, że jest to dzisiaj "jedyny kraj na kontynencie europejskim, w którym ludzie gotowi byli przelać krew za Europę". Pytany o to, czy polityka UE wobec Rosji i wprowadzone sankcje są faktycznie skuteczne Buzek powiedział: "nasza skuteczność jest wielka". "W Rosji jest bardzo trudna sytuacja, pogarszająca się. (...) W Stanach Zjednoczonych, w Unii Europejskiej są ogromne rezerwy gospodarcze. Rosja nie ma takich rezerw. Rosja na pewno płaci wielką cenę za to, co się dzieje dzisiaj na arenie międzynarodowej" - dodał Buzek. Zaznaczył jednak, że trzeba rozmawiać z Rosją. Przekonywał też, że słychać informacje, iż w Rosji pojawia się niezadowolenie z tego, co dzieje się na arenie międzynarodowej. Przywołał przy tym sytuację z lat 70-tych w PRL i przekonywał, że np. "w latach 70-tych nikt nie podejrzewał, że w Polsce może się zrodzić taki ruch jak Solidarność i 10 milionów wolnych obywateli naszego kraju niemal z dnia na dzień przystąpi do organizacji, która mówiła, że chce wolności, prawdy, sprawiedliwości". "Nie wiemy, co się naprawdę dzieje w sercach Rosjan" - dodał Buzek. "Rozmawiajmy z nimi, pamiętajmy że to co jest groźne to władze rosyjskie, to prezydent tego państwa - to jest dla nas groźba, a nie sami Rosjanie. (...) Bo tak naprawdę trzeba na to liczyć, każdy człowiek ma marzenie o wolności i o życiu w demokratycznym wolnym kraju" - dodał były premier.