- W związku z mrozami doszło do gwałtownego wzrostu spożycia gazu w samej Rosji. Sprawdzają się podejrzenia, że Gazprom po prostu nie ma gazu, by przesyłać go do państw europejskich, dlatego też obcina dostawy na rynki zewnętrzne - oświadczył Honczar. Według ukraińskiej firmy paliwowej Naftohaz we wtorek rano Gazprom ograniczył dostawy gazu przez Ukrainę do państw europejskich o dwie trzecie i nadal zmniejsza tłoczenie tego paliwa. O godz. 9.00 czasu polskiego Rosjanie przesyłali przez Ukrainę tylko 73,8 mln metrów sześciennych paliwa na dobę, podczas gdy dwie godziny wcześniej tłoczyli 81 mln - poinformowało biuro prasowe Naftohazu. Jeszcze w poniedziałek ilość gazu przesyłanego przez ukraińskie rurociągi wynosiła 315 mln metrów sześciennych. - Rosja stara się utrzymywać w gotowości własne gazociągi, jednak nie rezygnuje przy tym z wojny energetycznej z Ukrainą. Teraz poszła na świadome zatrzymanie dostaw do Unii Europejskiej, sondując, jak zachowa się w tej sytuacji sama Unia - podkreślił Honczar. Zdaniem eksperta płynące z Moskwy informacje, że ograniczenie dostaw przez Ukrainę wywołane jest tym, że Kijów nielegalnie pobiera rosyjskie paliwo, ostatecznie straciły swą aktualność w poniedziałek. - Przełom nastąpił po wczorajszych doniesieniach, że gaz, który miał popłynąć na Bałkany i dalej do Turcji i Grecji, zniknął w Mołdawii - powiedział Honczar. Naftohaz podał w poniedziałek, że gaz przeznaczony dla Bałkanów pobrała spółka-córka Gazpromu, Moldovagaz. "Odbiorcy (gazu) w Mołdawii z niezrozumiałych przyczyn i bez uzgodnienia z (...) Naftohazem Ukrainy od 1 stycznia 2009 roku zaczęli pobierać praktycznie całą objętość gazu płynącego gazociągiem tranzytowym Ananiew-Tyraspol-Izmaił, którego trasa częściowo przebiega przez terytorium Mołdawii" - ogłosił wówczas Naftohaz. Wskutek tych wydarzeń "Komisja Europejska zrozumiała, że problem leży nie po stronie ukraińskiej, lecz po rosyjskiej" - oświadczył Honczar.