"Jesteśmy gotowi do kontynuowania jak najściślejszego współdziałania z polskimi kolegami w celu ustalenia przyczyn katastrofy polskiego samolotu Tu-154M o numerze bocznym 101, a także określenia winnych wypadku i stopnia ich odpowiedzialności" - zadeklarował Bastrykin, którego wypowiedź podały telewizje Rossija i NTV. "Przekazaliśmy Polsce propozycje dotyczące organizacji wspólnej pracy. W lutym tego roku spodziewamy się przyjazdu polskich przedstawicieli do Moskwy" - poinformował szef Komitetu Śledczego FR. Bastrykin oświadczył zarazem, że nie potrafi powiedzieć, jak długo potrwa dochodzenie w sprawie wypadku tupolewa. "Zajmie tyle czasu, ile będzie potrzeba na przeprowadzenie wszechstronnego i obiektywnego śledztwa" - powiedział. "Jest zrozumiałe, że nie będzie to ani jeden, ani dwa miesiące" - zaznaczył. Przewodniczący Komitetu Śledczego FR zadeklarował także, iż instytucja ta będzie - jak to ujął - maksymalnie otwarta dla mediów. "Na tyle, na ile pozwala specyfika naszej pracy" - zastrzegł Bastrykin. Z kolei rzecznik Komitetu Śledczego FR Władimir Markin zapowiedział, że w śledztwie w sprawie katastrofy polskiego Tu-154M, zweryfikowane zostaną wszelkie informacje dotyczące tego wypadku, w tym te pojawiające się w mediach. "Mogę powiedzieć, że w ramach tego dochodzenia będą weryfikowane wszelkie dane i skrupulatnie analizowane wszelkie informacje o faktach i dokumentach, które w ten czy inny sposób mają związek z tym postępowaniem karnym, w tym informacje pojawiające się w środkach masowego przekazu" - oświadczył Markin, którego zacytowała agencja RIA-Nowosti. W tej samej depeszy rosyjska agencja poinformowała o piątkowej publikacji wielkonakładowej "Komsomolskiej Prawdy", sugerującej istnienie w polskim 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego tajnej instrukcji, zgodnie z którą samolot może odejść na lotnisko zapasowe tylko za zgodą "głównego pasażera". Strona polska zaprzeczyła, by taka instrukcja istniała.