Robert Mazurek, RMF FM: Dama Orderu Orła Białego. Wspominam, bo porozmawiamy o tym, co było, co doprowadziło do tego, że pani znalazła się w tym miejscu, w którym jest. Ale trzeba zacząć od wspomnienia o Janie Olszewskim. To był bohater, którego wszyscy pamiętamy, jako byłego premiera, a życiorys miał taki, że rzeczywiście można by nim obdzielić tuzin postaci. Zaczynał w Szarych Szeregach, ale pani go poznała później. Ale jakie jest pierwsze skojarzenie z Janem Olszewskim? Zofia Romaszewska, doradczyni prezydenta Andrzeja Dudy: - Żal, że go nie ma, taki mam obraz. Po pierwsze jest mi bardzo smutno, że go nie ma. Bo to osoba, która czyniła pewien porządek wartości. W przyszłą niedzielę będzie rocznica zakończenia słynnego procesu o Radio Solidarność. Na ławie oskarżonych pani mąż, pani, wśród obrońców Władysław Siła - Nowicki, no i Jan Olszewski oczywiście. - Nasz proces był, z naszego punktu widzenia, bardzo atrakcyjny. Dla nas to było ciekawe, bo się wreszcie wyjeżdżało z tej Rakowieckiej. To w swoim czasie było bardzo izolacyjne więzienie, więc wielka przyjemność przejazdu. Potem się okazało, że konwój był niesłychanie obstawiony, bo poszła plotka, że nas mają porwać. W związku z tym byliśmy bardzo pilnowali. My nie wiedzieliśmy o tym, więc bardzo mnie dziwiło, dlaczego tyle milicji jest z jednej i z drugiej strony. Jak przychodziliśmy na salę sądową, to w szpalerze milicji szliśmy. Koledzy, którzy dostali się na salę za tym szpalerem, nas witali, krzyczeli. Nikt nas nie bił, ale rzeczywiści poruszaliśmy się w bardzo ścisłym szpalerze. A jakim obrońcą był Jan Olszewski? - Jan Olszewski to był przede wszystkim nieprawdopodobnie mądry człowiek i po prostu dokonały adwokat, doskonały. Jeżeli gdziekolwiek występował Jan Olszewski, to znaczyło, że sprawa jest sprawą poważną, a sąd jest niepoważny, że może w ogóle taką sprawą się zajmować i że się nie wstydzi. Jan Olszewski jak wchodził na salę, to rzeczywiście sąd malał i sąd się wstydził. Ja to mówiłam już wielokrotnie, ale to naprawdę było bardzo charakterystyczne. Po prostu wstyd było osądzać ludzi, którzy zachowywali się przyzwoicie i których decydował się bronić Jan Olszewski. To znaczy, że to byli ludzie, którzy walczyli o Polskę. To są dumne słowa, ale rzeczywiście tak było, to znaczy my byliśmy po prostu bardzo przyzwoici. Po ludzku rzecz biorąc on nie robił żadnej kariery, nie miał wielkich pieniędzy, pięknej willi w Konstancinie. - Jan Olszewski miał jedną właściwość, która była niesłychana. Jemu najbardziej zależało na tym, żeby sprawy, które prowadził, były na odpowiednio wysokim poziomie. Fenomenalne mowy głosił, były to niesłychanie celne mowy. Był niesłychanie mądry, również prawniczo. On był nadzwyczajnym prawnikiem. Nie było osoby, która by tak szczegółowo oglądała akta i tak szczegółowo każde słowo znała z akt. Do tego stopnia, że on był w tym zakresie, jak rozumiem, uczniem pani adwokat Anieli Steinsbergowej, która zresztą... Działaczki KOR... - Tak, działaczki Komitetu Obrony Robotników, ale to w ogóle było tak, że później Jan wyrósł ponad wszystkich. I ponad panią Anielę, już nie mówiąc o nas wszystkich. To było tak, że zawsze było ważne, co Jan powie na ten temat, czy Jan już to widział, czy Jan wie, co należy w tej sytuacji zrobić. Myśmy zawsze pracowali w rozmaity sposób nad obroną różnych ludzi, czy to tak, czy to śmak, czy może lepiej to, czy może lepiej tamto i tak dalej. Pomysł, że na przykład można jakąś sprawę wygrać w stanie wojennym, czy w czasach dawniejszych jeszcze, ale PRL-owskich, to był pomysł... Były sprawy, które były wygrywane, oczywiście, ale to były zawsze sytuacje, w których się szło na kompromisy. Adwokat cię namawiał, że może pan, pani zrezygnuje z czegoś tam. Albo przyzna się do czegoś albo powie, że żałuje... Rozumiem, że Olszewski był bezkompromisowy w tej sytuacji? - Nie no, oczywiście. To w ogóle nie wchodziło w rachubę. W ogóle! Jako polityk z resztą też bezkompromisowy co skończyło się tym, że był... no cóż, teraz się mówi nieskuteczny. - O właśnie. Z tym że w sprawach sądowych był, w moim przekonaniu, bardzo skuteczny, myśmy wszyscy byli bardzo dumni po tych sprawach. Moja sprawa na przykład - radia "Solidarność" - pomijając kwestię mojej dumy, to ona była również niesłychanie śmieszna. Przesłuchiwany był m.in. pan pułkownik - nazywał się chyba Błasikiewicz: pułkownik milicji, który był takim znawcą od głosu - i przesłuchiwany był jednocześnie z naszej strony Wojtek Myślecki, który przyjechał z Wrocławia, on już wtedy był w Solidarności Walczącej, ale przyjechał do nas jako specjalista, jako ekspert również od głosu - bo to inżynier, tym właśnie się zajmował. No i muszę powiedzieć, że to, jak Jan zadawał - a czasami (Władysław) Siła-Nowicki, ale chyba Jan w największym stopniu - pytania... to myśmy po prostu na tej ławie oskarżonych pokładali się ze śmiechu. To był jeden z zabawniejszych spektakli. Pani Zofio, o tym można by pewnie bez końca. Na koniec naszej rozmowy chciałbym jeszcze spytać o dwie rzeczy. Prezydent Duda wyszedł z inicjatywą, by postawić w Warszawie pomnik Tadeusza Mazowieckiego. Pani zdaniem to dobry pomysł? - Nie. To nie jest dobry pomysł? - Nie. A dlaczego nie? - Bo nie lubię Tadeusza Mazowieckiego. Sympatie i antypatie to rzecz bardzo ważna, ale czy najważniejsza przy stawianiu pomników? - Myślę, że jego część życia związana z latami pięćdziesiątymi.. Może nie warto na ten temat wspominać, bo nie mamy o czym rozmawiać. Wydaje mi się, że nie warto na ten temat gadać. Już wystarczająco się wszyscy nie lubimy. To prezydent akurat ten pomysł rzucił, dlatego moim zdaniem warto o to pytać... - Ale prezydent jest młodym człowiekiem i nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wygląda rzeczywistość owych czasów. *** "Wokół Jarosława Kaczyńskiego tworzy się dwór. I to pewien sposób naturalny proces, ale proces zły" - te słowa Jana Olszewskiego z wywiadu w "Dzienniku Gazecie Prawnej" przywołał w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Robert Mazurek. "Muszę przyznać rację Janowi - stwierdziła Zofia Romaszewska. To proces, którego ja nie lubię, ale tworzy się dwór" - dodała doradczyni prezydenta Andrzeja Dudy. "Jarosław Kaczyński jest pod tym względem dosyć wyjątkowy, że on jeszcze do tej pory nie został oddzielony zupełnie, to jest podziwu godne. Trochę nie został odklejony z tego powodu, że ten dwór u niego się zmienia, to nie jest do końca ten sam dwór" - mówiła. "Skład się wymienia i co innego mówią następni dworzanie w stosunku do tych poprzednich" - tłumaczyła.Romaszewska była też pytana o obchody rocznicy pierwszych wolnych wyborów 4 czerwca 1989 roku. "Pewnie będzie tak jak zwykle, czyli niesympatycznie" - skwitowała, odnosząc się do zapowiedzi organizacji osobnych obchodów centralnych w Warszawie przez rząd i osobnych w Gdańsku z inicjatywy opozycji.