Osoba z władz Platformy Obywatelskiej: - Ten zespół to sejmowe ramię rządu. W rządzie może wiele rzeczy utknąć, bo zawsze jest tam milion spraw do ogarnięcia, w takim zespole łatwiej nam trzymać rękę na pulsie. Z kolei komisje śledcze są i działają, ale zajmują się konkretnymi sprawami. Na razie mamy trzy komisje i nie ma w tym momencie przestrzeni na kolejną. Inny z naszych rozmówców, doświadczony polityk PO: - Ten zespół to nagroda dla Romana, on sam tego chciał, chociaż apetyty miał znacznie większe niż wiceszef klubu i zespół ds. rozliczeń. Chciał być prokuratorem generalnym albo przynajmniej przewodniczącym komisji śledczej ds. Pegasusa. Zespół Romana Giertycha. Na początek: CBA i NCBiR Kierowany przez byłego wicepremiera w rządzie Jarosława Kaczyńskiego zespół ds. rozliczeń rządów PiS-u nie próżnuje. Powstał miesiąc temu, dokładnie 18 stycznia, i od tamtego czasu nie daje o sobie zapomnieć. Już po kilku dniach jego członkowie wykorzystali reportaż i wywiad "reportaż i wywiad "Superwizjera" z byłym oficerem Centralnego Biura Antykorupcyjnego Tomaszem Kaczmarkiem (znanym szerzej jako "agent Tomek"), żeby złożyć do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez byłych szefów CBA - Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Powód: podejrzenie nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego w celu uzyskania korzyści majątkowych bądź osobistych. - Panowie Kamiński i Wąsik zorganizowali wyjazd do Wiednia dla ówczesnych funkcjonariuszy CBA w celu spędzenia czasu towarzysko w domu publicznym w Wiedniu - tłumaczyła dziennikarzom autorka zawiadomienia Aleksandra Wiśniewska, posłanka Koalicji Obywatelskiej. W połowie lutego zespół Giertycha znów uderzył w PiS. Tym razem do prokuratury trafiło zawiadomienie w sprawie naruszeń i nieprawidłowości w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR), który wykryła i opisała w swoim raporcie Najwyższa Izba Kontroli (NIK). - Mamy do czynienia z korupcją na niewyobrażalną skalę, chronioną przez prokuraturę na niewyobrażalny sposób - opisał sytuację poseł Koalicji Obywatelskiej. Podkreślił też, że "winni tego stanu rzeczy, zostaną rozliczeni". Kuźnia komisji śledczych Nasi rozmówcy z Koalicji Obywatelskiej twierdzą, że to dopiero początek, a zespół na razie się rozkręca. - Jest tyle afer PiS-u, że gdyby każdą miała zajmować się komisja śledcza, to byłoby ich więcej niż stałych komisji sejmowych - mówi Interii poseł Jacek Karnowski, członek zespołu. Kierowana przez Giertycha grupa ma za zadanie "unaocznić Polakom skalę nieprawidłowości za rządów PiS-u i to z różnych dziedzin". - Chcemy ukazać patologie i pomóc stworzyć systemem zapobiegający ich pojawianiu się w przyszłości - wyjaśnia poseł Karnowski. I dodaje: - Jest prawdopodobne, że w toku prac zespołu powstanie kolejna albo kolejne komisje śledcze. Ten zespół będzie zapalnikiem czy też kuźnią nowych komisji śledczych. Dzisiaj najbliżej chyba do powstania komisji w sprawach afery w NCBiR i sprzedaży Lotosu. Efektywność działań zespołu ds. rozliczeń rządów PiS-u warunkuje intensywność jego prac. Członkowie gremium - aktualnie jest ich około 30, ale skład nie jest zamknięty i ustalony "na sztywno" - spotykają się dwa, a czasami nawet trzy, razy w tygodniu. W zależności od potrzeb i ilości pracy. Zajmują się zarówno tematami archiwalnymi, jak i bieżącymi wydarzeniami ze świata polityki. Wszystkim, co budzi wątpliwości prawne. Z racji dużej liczby tematów i spraw, które znajdują się w kręgu zainteresowań zespołu, podzielony jest on na podzespoły tematyczne oddelegowane do konkretnych kwestii (np. afera w NCBiR czy sprzedaż Lotosu). Zespół jest też solidnie umocowany w całej machinie polityczno-administracyjnej państwa. Jego członkowie są w stałym kontakcie z NIK, a z przedstawicielami izby spotykają się w konkretnych sprawach, nad którymi pracują. Podobnie jest z rządem - zespół ma stały kontakt z gabinetem Donalda Tuska i na bieżąco wymienia się informacjami z ministerstwami. Nie inaczej sprawa wygląda z prokuraturą, z którą - jak ujmuje to jeden z naszych rozmówców - zespół Giertycha ma "bezpośredni, operacyjny kontakt". Wreszcie to zespół ds. rozliczeń rządów PiS-u odpowiada za kontakt z wyborcami i potencjalnymi sygnalistami. Tych - jak mówią nasi rozmówcy z Koalicji Obywatelskiej - po wyborach jest naprawdę wielu. Do partii zgłaszają się byli lub obecni pracownicy administracji samorządowej i centralnej, spółek skarbu państwa, ministerstw oraz zwykli obywatele mający informacje dotyczące nieprawidłowości za rządów PiS-u. - Ten zespół jest bardziej potrzebny niż komisje śledcze - ocenia jedno z naszych źródeł, wieloletni polityk Platformy. Jak mówi, tylko dzięki zespołowi Giertycha jest możliwość uporządkowania ogromnej liczby nadużyć i afer z czasów ośmiu lat rządów poprzedniej ekipy. - To ma być sito, które będzie odsiewać rzeczy duże od małych, znaczące od nieznaczących, rokujące od nierokujących - dodaje inny z naszych rozmówców z PO. Zespół ma też jednak ważną rolę partyjną. Jest swego rodzaju polityczną szkołą życia. Gros członków grupy stanowią bowiem posłowie-debiutanci, którzy pod okiem posła Giertycha uczą się sejmowego fachu. - Debiutanci poszli tam, żeby się sprawdzić, polansować, wykazać - z satysfakcją przyznaje jedno z naszych źródeł w PO. Roman Giertych w drodze na szczyt Mózgiem, organizatorem i największą gwiazdą zespołu jest jednak Roman Giertych. - To była kwestia zagospodarowania Giertycha po wyborach. W sposób raczej niekontrowersyjny, bo nikt nie zaprzeczy, że on się do tego nadaje - wyjaśnia nam kryterium obsadzenia stanowiska szefa zespołu osoba ze ścisłego kierownictwa Platformy. - Poseł Giertych był naturalnym wyborem - przyznaje Jacek Karnowski, kolega Giertycha z sejmowych ław i członek jego zespołu. - Po pierwsze, jest bardzo dobrym i cenionym adwokatem. Po drugie, był wicepremierem, więc doskonale zna mechanizmy działania rządu. Po trzecie, był w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, więc doskonale zna jego sposób myślenia i działania, co też będzie tutaj pomocne - dodaje były prezydent Sopotu. Dla Giertycha stawka w tej rozgrywce jest jednak znacznie wyższa niż kierowanie zespołem albo nawet złapanie polityków PiS-u na tej czy innej aferze. Wszyscy nasi rozmówcy z Koalicji Obywatelskiej przyznają, że były wicepremier w pierwszym rządzie PiS-u miał i nadal ma znacznie większe ambicje niż kierowanie zespołem ds. rozliczeń rządów PiS-u. Marzyła mu się funkcja prokuratora generalnego albo szefa jednej z komisji śledczych (tu najczęściej pojawia się komisja zajmująca się Pegasusem, na czele której trudno sobie jednak wyobrazić Giertycha, ponieważ był jedną z podsłuchiwanych osób i bliżej mu do roli świadka). - Roman już widział siebie w roli drugiego Lecha Kaczyńskiego jako prokurator generalny albo jako drugiego Rokitę w którejś z komisji śledczych - zdradza Interii jeden z polityków KO. Ja słyszymy, były prezes Ligi Polskich Rodzin chciał w ten sposób szybko zbudować się politycznie i wrócić do politycznej pierwszej ligi. - Nie dostał tego, na czym najbardziej mu zależało, ma tylko i aż ten zespół. Dlatego wyciśnie z niego, ile się da. Będzie jak Tusk w kampanii - nie będzie jeść, nie będzie pić, nie będzie spać, tylko będzie zasuwać - zapewnia nasz rozmówca. Inne z naszych źródeł w KO: - Dano mu ten zespół, żeby mógł się wyżyć na PiS-ie i wykazać w partii. Wykazanie się ma polegać na tym, że prokuratura będzie otrzymywać sprawdzony, konkretny materiał skutkujący poważnymi postępowaniami i poważnymi aktami oskarżenia. Chodzi o solidną prawniczą robotę i wymierne efekty, a nie rytualne zawiadomienia i moralne wzmożenie. W największej partii koalicji rządzącej nie brakuje też jednak ocen, że w przypadku Giertycha czasami górę biorą emocje i nadgorliwość. - Zespół działa głównie na bazie przekazów medialnych i informacji, do których dojście ma sam Giertych. W dodatku czasami trochę koloryzuje czy prześlizguje się powierzchownie po tematach - zauważa jeden z polityków z władz Platformy. Od tej samej osoby słyszymy jednak, że tylko Giertych jest gwarancją, że mimo upływu czasu zespół będzie działał konsekwentnie i efektywnie. Rozliczenia, czyli pokaz siły Naszych rozmówców pytamy też o to, czy koalicja rządząca nie przeinwestowuje tematu rozliczeń PiS-u. Działają przecież trzy komisje śledcze (a kilka kolejnych jest już niemal pewnych), prokuratura działa pełną parą, a w ministerstwach, urzędach i instytucjach państwowych prowadzone są skrupulatne audyty po ośmioletnich rządach PiS-u. W Koalicji Obywatelskiej wszyscy mówią jednak jednym głosem: dla wyborców formacji Donalda Tuska nie było w kampanii ważniejszego tematu niż kwestia gruntownych i transparentnych rozliczeń rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. Jak przyznają nasi rozmówcy, podczas spotkań w kampanii wyborcy bardzo często nie wierzyli, że po ewentualnym przejęciu władzy ówczesna opozycja zdoła wywiązać się z obietnicy rozliczenia poprzedników. - Chcemy pokazać im i potwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że każda źle wydana złotówka, każdy przykład korupcji czy nepotyzmu będzie rozliczony - mówi Interii osoba z władz Platformy. Inny z naszych rozmówców dodaje: - Rozliczenia będą traktowane bardzo serio. Nie ma żadnej taryfy ulgowej, machnięcia ręką na to, co działo się za PiS-u. Giertych jest gościem, który zajmie się tym na serio, bo ma i kwalifikacje, i zapał. O to chodziło, o pokaz siły, ostrzeżenie.