Jego zdaniem oświadczenie "Wprost", w którym zarzuca się mu między innymi "polityczne pałkarstwo", jest podyktowane emocjami. Podkreślił, że reprezentuje ministra Nowaka jako osobę prywatną, a nie członka rządu. Jego zdaniem redakcja "Wprost" nie ma się czego obawiać przed sądem - pod warunkiem, że udowodnią korupcję ministra. W jego opinii taki ton oświadczenia jest "bezprzykładną próbą zastraszenia ludzi próbujących uczciwie wykonywać swoją pracę". Mecenas Giertych bronił też kwoty 30 milionów. Jak podkreślił, tak duża suma pieniędzy wynika z tego, że doniesienia "Wprost" były wielokrotnie powtarzane w innych mediach. Przykładowo - jeśli w wiadomościach mówiło się na ten temat przez 6 minut, to każda z tych minut narusza dobro osobiste ministra. W kwietniu tygodnik pisał o kontaktach Sławomira Nowaka z biznesmenami, którzy zarabiają na państwowych kontraktach. Wspominał też o drogocennych zegarkach ministra, nieuwzględnianych w oświadczeniu majątkowym.