Pod wodą znalazły się pola i łąki nie tylko w tych regionach, gdzie wylały rzeki, ale również tam, gdzie miały miejsce tylko lokalne podtopienia. Zniszczone zostały hektary rzepaku, zbóż czy ziemniaków. Pod wodą są też łąki. - Dużym problemem jest brak paszy dla zwierząt - powiedział Radiu Opole Herbert Czaja, prezes opolskiej Izby Rolniczej. - Zalane łąki oznaczają brak trawy dla krów. A zwierzęta chcą jeść... To, że woda zeszła z pól nie oznacza jeszcze, że uprawy są uratowane. - Choćby to, że okoliczne tereny są podmokłe i nie da się wjechać ciężkim sprzętem na pola, może powodować straty - mówił Czaja. - Brak ochrony przed chorobami grzybowymi, którym sprzyja duża wilgotność, również może doprowadzić do bardzo dużych strat. Izba Rolnicza powołała specjalne komisje, które szacują rozmiar strat wśród rolników. Orientują się również, jak wygląda sprawa z ubezpieczeniami. Choć ubezpieczenie upraw staje się coraz popularniejsze, to nadal niewielu rolników z tego korzysta. Nie dlatego, że nie chcą, ale dlatego, że firmy niechętnie ubezpieczają pola na terenach wcześniej nawiedzanych przez np. powodzie, tornado czy grad. Rolnicy, których hektary zostały zniszczone, mają obowiązek zgłoszenia szkód do 10 dni po ustąpieniu skutków powodzi do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Uchroni to przed utratą dopłat bezpośrednich. W trudnej sytuacji są między innymi Barbara i Norbert Jarosz, rolnicy z Ujazdu. - Mieszkamy bardzo blisko koryta rzeki - mówi Barbara Jarosz. - Gdy woda wylała, trzeba było ewakuować prawie 130 sztuk bydła, które hodujemy. Rodzina, strażacy i znajomi pomagali nam to szybko zrobić. Krowy trafiły do rolników w okolicy, kto mógł, miał miejsce na przetrzymanie zwierząt, to pomagał. Teraz mamy problem, bo łąki, pola zalane. A my utrzymujemy się głównie z hodowli bydła mlecznego. Wszystko, co tam rosło, do niczego się nie nadaje. Na ubezpieczenie nie mamy co liczyć - żadna firma nie chciała nam tych hektarów ubezpieczyć, bo leżą za blisko wody. Zalane mamy nie tylko łąki, ale też uprawy - zboża, ziemniaki. Dzwonią do nas znajomi, inni rolnicy i oferują pomoc. Jedni wskazują tereny, które możemy skosić, żeby mieć zielonkę, inni przywożą sianokiszonkę. Tyle osób chce nam pomóc... Wszystkim im serdecznie dziękujemy. Tym, którzy pomagali, gdy przyszła woda, tym którzy pomagają teraz. Zalane ziemniaki, zboża, kukurydza czy rzepak są problemem nie tylko w Ujeździe. Z podobnymi borykają się rolnicy z Kadłuba, Osieka, Warmątowic, Płużnicy, Kielczy, Zawadzkiego, Staniszcz, Spóroka, Kolonowskiego, Raszowej i wielu innych miejscowości. pos