10 kwietnia 2010 roku w katastrofie smoleńskiej zginął prezydent Lech Kaczyński. W konsekwencji - zgodnie z konstytucją - obowiązki głowy państwa przejął ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Pierwsza tura przedterminowych wyborów prezydenckich odbyła się 20 czerwca, a druga - 4 lipca. W II turze Komorowski uzyskując 53,01 proc. głosów, pokonał lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego (46,99 proc.). Prezydent, pytany w poniedziałek przez dziennikarzy w Sejmie o pierwszy rok od zwycięstwa, przyznał, że "najtrudniejszy" był start w okresie dramatu po katastrofie i konieczność podejmowania wszystkich bardzo istotnych decyzji z punktu widzenia stabilizacji państwa. "W moim przekonaniu to się udało" - powiedział Komorowski. "A reszta... rok trudny, ale też bardzo ciekawy. Ten mój rok kończy się właśnie prezydencją Polski w Unii Europejskiej i wydaje mi się, że tutaj można wskazać na element najważniejszy, tzn. przynajmniej z mojej strony, ale mam to uzgodnione z premierem, że będziemy starali się pokazać, że prezydencja Polski, to dobry sposób na pokazanie dobrego stylu politycznego, nie konfliktu o krzesło czy o samolot, tylko współpracy w sprawach prezentowania polskiego punktu widzenia, polskich interesów, także w ramach prezydencji europejskiej" - mówił Komorowski. Na późniejszej konferencji prezydent podkreślił, że ocena pierwszego roku jego prezydentury nie powinna należeć do niego, ale do wyborców. Jak dodał, chce im serdecznie podziękować za poparcie w sondażach dotyczących oceny prezydentury. "Wydaje się, że Polacy doceniają, że ta prezydentura, która przypada na bardzo trudny rok (...), przyniosła efekt w postaci (...) poprawy relacji w obszarze władzy państwa polskiego" - ocenił Komorowski. Według prezydenta w trakcie roku jego prezydentury poprawił się wizerunek Polski na zewnątrz. "To nie jest tylko kwestia aktywnej polityki zagranicznej, kontaktów, a było ich naprawdę wiele, ale także i przekazu dawanego do naszych partnerów zewnętrznych, europejskich i amerykańskich" - mówił Komorowski. W jego ocenie skutecznie odwrócony został trend "budowy raczej kiepskiego wizerunku Polski, nie tylko skonfliktowanej, ale też mniej konsekwentnej w swoich zachowaniach, na przykład w kwestiach integracji europejskiej". "Wydaje mi się, że nastąpiła zasadnicza poprawa wizerunku Polski w liczących się krajach" - powiedział prezydent. Wyraził też nadzieję, że utrwali się taki model sprawowania władzy wykonawczej, w którym "szuka się rozwiązań, by w ramach procesu legislacyjnego nie czyhać na potknięcia, błędy a potem je dyskontować poprzez (...) albo skierowanie do Trybunału, albo weta, ale stara się aktywnie w procesie legislacyjnym uczestniczyć". Jak tłumaczył, chodzi o wskazywanie - na etapie prac rządowych czy parlamentarnych - mankamentów lub wątpliwości z zamysłem, aby "zostały one uwzględnione i pozwoliły na uniknięcie kolizji". "Aczkolwiek jedno weto prezydenckie (ws. utworzenia Akademii Lotniczej w Dęblinie-PAP) i jeden wniosek do Trybunału Konstytucyjnego zakończył się przyznaniem racji prezydentowi (ws. ustawy o cięciach w administracji-PAP), to generalnie możemy mówić o pewnym bezkolizyjnym wprowadzaniu regulacji ustawowych" - powiedział prezydent. Wspomniał też o swoich listach do premiera w niektórych sprawach oraz o "aktywności w stosunku do komisji sejmowych", dzięki którym udało się poprawić - jak mówił - m.in. ustawę o refundacji leków.