U sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa doktora Andrzeja Kunerta interweniowały rodziny oficerów BOR-u, pilotów tupolewa oraz wysokich rangą wojskowych. - Taka jest praktyka w takich sytuacjach. Zawsze umieszcza się stopnie noszone w dniu śmierci - tłumaczy pierwotne stanowisko Rady dr Kunert. Choćby po to, by nigdy potem ich nie zmieniać. W przypadku ewentualnych kolejnych awansów lub degradacji. - Bardzo baliśmy się takiej sytuacji, że jeśli ktoś podejmie kolejną decyzję w sprawie tych ludzi i tych stopni, to już z tego nie wyjdziemy. Nie możemy brać na siebie ryzyka kolejnych zmian na tych tablicach - tłumaczył reporterowi RMF FM. Ostatecznie ROPWiM zmieniła stanowisko. - Wzięliśmy pod uwagę rację rodzin. Sytuacja jest nadzwyczajna. I rozmiar tragedii, i to, że awanse były natychmiast po katastrofie, i dotyczyły wszystkich noszących mundur. Postanowiliśmy, że zarówno na monumencie głównym, jak i na nagrobkach indywidualnych będą wykute stopnie po awansach pośmiertnych - mówi Kunert. Decyzja Rady oznacza, że na wszystkich kolejnych pomnikach, monumentach, tablicach powinny być już umieszczane wyższe stopnie wojskowe nadane pośmiertnie ofiarom katastrofy. Rada nie dała się natomiast przekonać do jeszcze jednego postulatu części rodzin - aby poza datą urodzenia i funkcją zrezygnować z dopisywania, kto z ofiar smoleńskiej katastrofy jest spokrewniony z oficerami zamordowanymi w Katyniu. - Tu nie było pola do dyskusji - zaznacza Kunert. - Jesteśmy przekonani, że jest łączność tragedii smoleńskiej z męczeńską śmiercią oficerów z katyńskiego lasu. Oni udawali się w konkretne miejsce. Na pokładzie samolotu, byli ludzie, których przodkowie leżą w katyńskim lesie. Nie możemy tego pominąć - dodaje. Dlatego obok nazwiska i daty urodzenia oraz funkcji, przy niektórych osobach pojawi się w nawiasie dopisek: Jej/Jego ojciec/dziadek to ofiara Katynia.