Bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej, z którymi rozmawiał reporter RMF FM Krzysztof Zasada twierdzą, że prokuratorzy nie przedstawili szczegółów opinii biegłych. Ewa Kochanowska uważa, że to mogłoby rozwiać wątpliwości, które budzi w niej prowadzone śledztwo. - Jedyne co ja widzę to kompletny bezsens dzisiejszej konferencji, ponieważ otrzymaliśmy jakąś krótką konstatację - powiedziała wdowa po rzeczniku praco obywatelskich Januszu Kochanowskim. Z kolei według Andrzeja Melaka, całe śledztwo jest źle prowadzone, dlatego nie przekonało go dzisiejsze wystąpienie prokuratorów. - Bełkot, zwykły bełkot. Nie wierzę. Ja bym wierzył, gdyby śledztwo było prowadzone od początku rzetelnie, zgodnie z wymogami międzynarodowymi - powiedział Andrzej Melak, brat zmarłego tragicznie w katastrofie smoleńskiej Stefana Melaka. Śledczy: Na wraku nie było śladów materiałów wybuchowych Śledczy zapowiedzieli, że najwcześniej pod koniec jesieni będą mogli kategorycznie stwierdzić, czy na pokładzie tupolewa doszło do wybuchu, czy też nie. Na przełomie lipca i sierpnia planowany jest kolejny wyjazd biegłych w celu dokonania kolejnych badań. Jak poinformował na konferencji prasowej płk Ireneusz Szeląg z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, w 14 próbkach oraz dwóch próbkach kontrolnych biegli stwierdzili obecność śladowych ilości difenyloaminy, a w czterech próbkach - paranitrodifenyloaminy - substancji nieposiadających właściwości wybuchowych. Z kolei na czterech innych próbkach biegli stwierdzili obecność siarki, także nieposiadającej takich właściwości - wyliczał również płk Szeląg. Dodał, że dwa pierwsze związki są "powszechnie używane przy produkcji niektórych tworzyw sztucznych". Płk Ireneusz Szeląg zapewnił również, że biegli nie mają podstaw, by stwierdzić, że dostarczone z Rosji próbki zostały w jakikolwiek sposób naruszone, i nie mają co do tego wątpliwości. Chodzi o 258 próbek - 124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku. Krzysztof Zasada Joanna Potocka