Zadośćuczynienia od resortu obrony domaga się 66 osób. To wdowy, rodzice i dzieci 27 żołnierzy, którzy zginęli na misjach zagranicznych - 14 poległych w Iraku i 13 w Afganistanie. Od początku czerwca reprezentujący je prawnik stopniowo składał w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia skierowane do MON zawezwania do ugody. Każde z nich opiewa na kwotę 1 mln zł za naruszenie dóbr osobistych - krzywdę, osamotnienie i rozerwane więzi rodzinne. Według Mroczka roszczenia rodzin poległych są "nieuzasadnione i nieuprawnione". - Wszyscy żołnierze, którzy wyjeżdżają na misje są ubezpieczani. W związku z tym, jeżeli mamy do czynienia z tymi zdarzeniami, które powodują uszczerbek na zdrowiu bądź śmierć żołnierza, następuje wypłata odszkodowania. Ta polisa jest wykupywana przez resort. W pełni wywiązujemy się z obowiązku zabezpieczenia naszych żołnierzy i ich rodzin - powiedział Mroczek. Poinformował, że obecnie każda rodzina w przypadku śmierci żołnierza na misji dostaje odszkodowanie w wysokości 250 tys. zł, w razie uszczerbku na zdrowiu ta kwota jest mniejsza. - Na gruncie przepisów prawa nie ma naszym zdaniem tutaj odpowiedzialności resortu. Jak sąd rozstrzygnie, dostosujemy się do tego rozstrzygnięcia - podkreślił Mroczek. Zdziwiony stanowiskiem MON jest reprezentujący rodziny radca prawny Sylwester Nowakowski. - To decyzja niesprawiedliwa i wielce krzywdząca dla rodzin (...) Będę się jeszcze starał o spotkanie z kierownictwem MON, a nawet z premierem jako przełożonym ministra - powiedział Nowakowski. Pierwszy z serii terminów posiedzeń ugodowych warszawski sąd wyznaczył na 15 września. Jeśli strony nie dojdą do porozumienia, proces - ze względu na wartość przedmiotu sporu - będzie się toczył przed sądem okręgowym. W czerwcu MON poinformował, że sprawę zadośćuczynień dla rodzin żołnierzy poległych na misjach analizuje w ministerstwie specjalny zespół. Ówczesny wiceszef MON Czesław Piątas (na początku sierpnia podał się do dymisji, zastąpił go Mroczek) mówił wówczas, że resort zastanawia się, czy tej sprawy nie zostawić do rozstrzygnięcia sądowi. Powodem miał być właśnie fakt, że bliscy poległych na misjach otrzymują pieniądze z ubezpieczenia. Tym właśnie - jak podkreśla MON - różni się sytuacja prawna rodzin poległych na misjach od bliskich żołnierzy, którzy zginęli w katastrofie samolotu CASA w styczniu 2008 r. (w tej sprawie pełnomocnikiem większości rodzin również był Nowakowski). Resort obrony nie ubezpiecza bowiem swoich samolotów. W przeciwieństwie do właścicieli samolotów cywilnych, nie ma takiego obowiązku. Z tą argumentacją już w czerwcu nie zgadzał się Nowakowski. Zwracał uwagę na orzecznictwo Sądu Najwyższego, zgodnie z którym można otrzymać odszkodowanie i zadośćuczynienie niezależnie od wypłaty ubezpieczenia. Dodawał też, że gdy Skarb Państwa opublikował propozycję ugodową dla rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, wśród warunków wypłaty świadczenia nie było mowy o ubezpieczeniu, a część ofiar, w tym para prezydencka, miało wykupione polisy. MON podkreśla, że rodziny wszystkich żołnierzy, którzy zginęli na służbie, otrzymują od resortu m.in. pomoc dla dzieci uczących się, ułatwienia w przekwalifikowaniu zawodowym, a w określonych przypadkach renty. W Iraku w latach 2003-2007 poległo 22 polskich żołnierzy i jeden funkcjonariusz BOR (ponadto: trzech byłych wojskowych zatrudnionych przez zagraniczne firmy ochroniarskie i dwóch dziennikarzy). W Afganistanie do połowy sierpnia 2011 r. zginęło na służbie 28 żołnierzy i jeden cywil - ratownik medyczny. W przypadku bliskich żołnierzy, którzy zginęli w katastrofie CASY, początkowo wezwania do zapłaty również opiewały na 1 mln zł. Obecnie przed sądem trwa proces zawierania ugód, w których MON zgadza się wypłacić po 250 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia dla osób, które złożyły wnioski. Kwota ta jest taka sama, jak zaproponowana bliskim osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej. W sprawie CASY zawarto ugody z ponad 60 osobami. Według najnowszych informacji proces zawierania ugód prawdopodobnie zakończy się do połowy października.