- Naszym celem statutowym, jako Rodzin Katyńskich jest upamiętnienie ofiar zbrodni katyńskiej i zajmujemy bardzo zdecydowane stanowisko, by nie mieszać katastrofy smoleńskiej z Katyniem. Ja osobiście nie angażuję się i nie zapisuję do żadnych organizacji związanych z kwestią upamiętnienia. Staram się tylko wypowiadać wtedy, kiedy uważam, że ktoś przekracza pewne granice. Dotyczy to właśnie sytuacji, kiedy kwestię smoleńską miesza się z Katyniem - powiedziała Izabella Sariusz-Skąpska. Poczekać, aż opadną emocje W opinii córki zmarłego w katastrofie smoleńskiej prezesa Federacji Rodzin Katyńskich, z wszelkimi koncepcjami upamiętnienia ofiar tragedii należy poczekać rok, tak by "była możliwość namysłu, żeby nie robić tego w sposób doraźny, tak jak to się w tej chwili dzieje i nie pod naciskami politycznymi". - I wtedy będzie na pewno możliwość, żeby to wyglądało godnie. Na razie wszystko, co się dzieje jest pod naciskiem politycznym, niezależnie od rodzin, od myślenia w kategoriach naszej żałoby - dodała Sariusz-Skąpska. - Gdyby nam i ofiarom Smoleńska dano spokój i przez rok się zastanowiono, jak upamiętnić tych ludzi w rocznicę katastrofy, byłaby szansa, że opadną emocje i nie będzie się to odbywało w atmosferze takich skandali, jak w tej chwili. Dla mnie najważniejsze jest, by nie dołączano pomników smoleńskich do pomników katyńskich i żeby się to odbywało absolutnie niezależnie od jakiegokolwiek kontekstu politycznego - podkreśliła córka prezesa Federacji Rodzin Katyńskich. Pomnik na Powązkach to dobra koncepcja Jej zdaniem, powstający obecnie na Powązkach pomnik upamiętniający ofiary, przygotowywany "w ciszy i spokoju", to "bardzo dobra koncepcja". - Po pierwsze to cmentarz, a nie przestrzeń publiczna, po drugie pomnik jest jednolity i upamiętnia wszystkie ofiary - zaakcentowała Sariusz-Skąpska. Jak zaznaczyła, chociaż jest w kontakcie z częścią rodzin ofiar katstrofy, nie jest to jednak relacja umożliwiająca mówienie o wypracowaniu wspólnego stanowiska. - Po prostu część z nas myśli podobnie, z częścią znaliśmy się wcześniej, z niektórymi spotkaliśmy się dopiero po katastrofie, mamy ze sobą jakiś kontakt, ale nie jest on stały. Wystosowaliśmy przed kampanią wyborczą list otwarty z apelem o uszanowanie żałoby i nie mieszanie w doraźne rozgrywki polityczne. Wtedy podpisało się pod nim 19 rodzin, sądzę, że dziś byłoby ich więcej, kiedy dzieją się takie, wręcz żenujące, rzeczy - podkreśliła córka prezesa Federacji Rodzin Katyńskich. Potrzebna jest wola Z kolei wdowa po pośle PiS Beata Gosiewska zadeklarowała wolę części rodzin ofiar Smoleńska popierającą powstanie przed Pałacem Prezydenckim obelisku w formie wyłaniających się z ziemi dłoni. - Prowadzimy w tym kierunku nieoficjalne rozmowy, ale nie chcę na razie mówić o szczegółach. My konsekwentnie, jako stowarzyszenie będziemy dążyć do tego, by obelisk wierności ojczyźnie stanął przed Pałacem - zaakcentowała Gosiewska. W jej ocenie, potrzebna jest wola polityczna rządzących, a nie "jakieś procedury, które przecież piszą ludzie". - Jak jest wola, to jest możliwość. Mamy nadzieję, że władze naszego kraju posłuchają głosu polskiego narodu, który wskazał to miejsce i zaczną współpracować, a nie mnożyć problemy proceduralne. Jak była wola, żeby powiesić tablicę na Pałacu, została ona zawieszona w błyskawicznym tempie. Dlatego też będziemy konsekwentnie dążyć do tego, żeby była taka wola - mówiła wdowa po pośle Prawa i Sprawiedliwości. Podkreśliła także, że choć stowarzyszenie, zrzeszające bliskich ofiar katastrofy smoleńskie, do którego ona należy, liczy kilkanaście rodzin, jednak wolą większości bliskich ofiar jest ich upamiętnienie. - Będziemy przekonywać do upamiętnienia, ale to jakby w rękach władzy jest zadbanie o upamiętnienie. To dotyczy zarówno tablicy, jak i koncepcji pomnika na Powązkach. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mi narzucał, jak ma wyglądać nagrobek mojego męża i żeby to było jeszcze publikowane w prasie - zaznaczyła Gosiewska.