Oleksandr Lavrishchev odwołał się, ale obawia się, że znowu dostanie odmowę. W Polsce jest od kwietnia 2014 roku. Przyjechał z żoną, roczną córką i 7-letnim synem, który chodzi do szkoły w Białymstoku. - Świetnie się uczy - mówi Oleksandr Lavrishchev. I dodaje, że rodzina boi się powrotu na Krym, bo jest tam niebezpiecznie. W obronie Tatarów staje Tomasz Miśkiewicz, mufti Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP. - Jako społeczność tatarska jesteśmy z nimi zżyci, pomagamy im - zaznacza. I podkreśla, że wprawdzie procedury administracyjne są nieubłagane, ale sumienie nie pozwala usunąć z kraju ludzi, którzy nie mają dokąd wrócić. Mufti spotkał się w sprawie rodziny z Krymu między innymi z komendantem Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej płk. Andrzejem Rytwińskim. Funkcjonariusze czekają na decyzję Urzędu do Spraw Cudzoziemców w sprawie odwołania rodziny. Może ona zapaść w ciągu kilkunastu dni. W Białymstoku pod opieką Muzułmańskiego Związku Religijnego jest kilkanaście rodzin Tatarów krymskich - to około 60 osób. Oni też starają się o status uchodźców i obawiają się wydalenia z Polski.