Kto to jest dobry kierowca? Nie tylko ten, który po prostu stosuje się do przepisów, ale też ten, który rozumie, że droga to przede wszystkim miejsce dzielone z innymi. Empatii, rozumienia innych, cierpliwości, kultury - tego wszystkiego nie da się nauczyć na relatywnie krótkim kursie na prawo jazdy. Tam czasu wystarczy tylko na to, by dobrze nauczyć się kręcić kierownicą (technika jazdy) i by rozpoznawać znaki i sytuacje (teoria i przepisy). Dlatego należy pamiętać, że kierowcę - przyszłego kierowcę - kształtuje się od dziecka. To m.in. dlatego kampanie takie jak #DobryKierowca PKN ORLEN skierowane są nie tylko do dojrzałych ludzi posiadających prawo jazdy. To dlatego ambasador kampanii - kierowca Formuły 1 Robert Kubica - spotyka się także z dziećmi, z którymi rozmawia o zachowaniu na drodze. Wiele naukowych dowodów wskazuje, że w Polsce powinniśmy uruchomić kolejne spotkania w tej sprawie - z rodzicami. Mamo, ja to widzę! Polscy rodzice-kierowcy są przekonani, że to oni powinni uczyć swoje dzieci bezpiecznych zachowań. Uważa tak aż 96 proc. z nich (Badanie PZU "Bezpieczne dziecko 2018"). Niestety jednocześnie ci sami rodzice dają dzieciom codziennie dokładnie odwrotny przykład. 38 proc. rodziców przyznało się do tego, że przekracza dozwoloną prędkość, wioząc dzieci autem. 11 proc. odpowiedziało, że przechodzi na czerwonym świetle w obecności dziecka. Tylko sześciu na dziesięciu rodziców zadeklarowało, że zna zasady udzielania pierwszej pomocy. Czasem, lokalnie, wygląda to jeszcze gorzej. Pół roku temu mieszkańcy podwarszawskiego Chotomowa ustawili prywatny radar przed przejściem dla pieszych przy przedszkolu. Okazało się, że na 26 tys. kierowców, żaden nie jechał wymagane 40 km/h. Najwolniejsi przemierzali ten odcinek drogi z prędkością przekraczającą 63 km/h. Najszybszy mknął 128 km/h. A przecież wśród tych ludzi prawdopodobnie byli także rodzice dzieci z tego lokalnego przedszkola. Dodajmy, że nie jest to tylko domena polskich rodziców. Tak samo niepoprawnie zachowują się też w innych krajach. Brytyjski producent fotelików samochodowych Britax przepytał w marcu 2015 r. ponad 4,5 tys. rodziców dzieci w wieku od narodzin do 11 lat. Ankietowano rodziców z Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Hiszpanii, Szwecji i Polski. Wśród wszystkich ankietowanych 40 proc. stanowili rodzice dzieci w wieku 0-4 lat. Co trzeci badany przyznawał się do wożenia czasem dziecka bez fotelika. Robi to 27 proc. Polaków i Hiszpanów. Najgorsi okazali się Szwedzi (43 proc.). Zbyt szybko samochodem, w którym jedzie dziecko, kieruje co trzeci rodzic z Polski (30 proc.). Gorsi są m.in. Szwedzi (46 proc.) oraz Niemcy (35 proc.). Można więc powiedzieć, że problem jest uniwersalny. Jest duża grupa rodziców, która nie zdaje sobie sprawy z tego, że gdy deklaracje dorosłych nie zgadzają się z prezentowanymi przez nich zachowaniami, trud wychowawczy idzie na marne. Czy dziecko słysząc od taty, że nie wolno grzebać w telefonie podczas prowadzenia pojazdu będzie w przyszłości miało taką zasadę, jeśli zawsze widziało ojca czytającego SMS-y za kółkiem? Nie narażaj dziecka w przyszłości Do czego to prowadzi, próbowała rozeznać izraelska badaczka Orit Taubman - Ben Ari w 2005 r. Wcześniej nikt nie sprawdzał, jak nawyki kierowania samochodem przenoszą się pomiędzy pokoleniami w rodzinie. Wnioski z jej badań powinny być przestrogą dla każdego rodzica. Orit Taubman - Ben Ari badając 475 członków 174 rodzin zasygnalizowała, że istnieje mocny związek stylu jazdy dzieci ze stylem jazdy ich rodziców. Jeśli matka i ojciec prowadzili auto lekkomyślnie albo wręcz przeciwnie, ostrożnie - to styl jazdy ich potomstwa będzie podobny. Jeśli rodzice byli na drodze agresywni, ich dzieci jako kierowcy przejmą te zachowania do własnego stylu jazdy. Przy czym wiadomo też, że styl jazdy ojców ma ogromny wpływ na synów, ale już styl jazdy matki tak na nich nie oddziałuje. Ten wpływa na córki, choć nie jest to już tak proste do opisania jak w przypadku męskiej relacji w rodzinie. Z kolei ostrożnie prowadzący auto ojciec wpływa na kształtowanie zarówno ostrożnego w przyszłości za kierownicą syna, jak i córki. Ale nie chodzi tu tylko o przejmowanie nawyków. Izraelska badaczka zgłębiała ten temat i zauważyła - co jest logiczną pochodną złych zachowań za kierownicą - że ryzykowna jazda rodziców sprawia, iż poprzez złe nawyki ich dzieci jako dorośli kierowcy mają dużo większe ryzyko uczestniczenia w wypadku. A nikt z rodziców nie chce chyba bardziej ryzykownej przyszłości dla swojej pociechy i większego eksponowania jej na zagrożenia? Jedź jak wzór W Polsce do dziś nie udało się wprowadzić do szkół przedmiotu "wychowanie komunikacyjne". Podczas ostatniej reformy edukacji dzięki Krajowej Radzie Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego wzbogacono jednak programy nauczania różnych przedmiotów tak, by przewijały się w nich wątki bezpieczeństwa. Bo dlaczego zadanie z matematyki czy fizyki nie miałoby za razem nieść z sobą treści wychowawczych? Od wielu lat do najmłodszych swoje akcje kieruje też policja, straż pożarna czy przedstawiciele wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego i organizacji pozarządowych. To działa zwykle najmocniej na najmłodszych - w przedszkolach czy szkołach podstawowych. Wciąż wielką lukę mamy w szkołach ponadpodstawowych. Czyli w tym momencie, gdzie młody człowiek jest najbliżej uzyskania uprawnień do kierowania. Z wielu badań edukacyjnych wynika jednak, że szkoła może jedynie w pewnym stopniu kompensować to, czego własnym dzieciom nie dostarczają rodzice. Nie może o tym zapominać każdy, kto wiezie swoją pociechę. Dziecko, które od początku widzi tatę jadącego zgodnie z przepisami, bez agresji, zrelaksowanego, odpowiednio planującego podróż, nie używającego smartfona, będzie miało dobry wzór. Nikt tego wzoru za nas nie może dać naszym dzieciom! Łukasz Zboralski, BRD24.pl Partnerem Raportu "Jak być dobrym kierowcą" jest PKN Orlen. Koncern, który wykorzystując autorytet Roberta Kubicy w kampanii #DobryKierowca przekonuje, by stosować się do obowiązku jazdy na suwak, tworzenia korytarza życia, ale też ustępowania pierwszeństwa pieszym i stosowania się do ograniczeń prędkości.