Rodzice nieżyjącej Magdy z Sosnowca zaprzeczają informacjom mediów, które nieoficjalnie przytaczają dowody mogące świadczyć o tym, że śmierć dziewczynki mogła być wcześniej zaplanowana. Oskarżenia pod swoim adresem uważają za bezpodstawne. Chodzi o niedawne informacje, według których jeszcze przed zgłoszeniem zaginięcia Magdy z komputera jej rodziców sprawdzano w internecie m.in. ile kosztuje dziecięca trumna, ile wynosi zasiłek pogrzebowy oraz jakie są objawy zatrucia tlenkiem węgla. Śledczy - według mediów - mają być rzekomo w posiadaniu kartki, na której spisano powody, dla których warto pozbyć się dziecka. Odpierają medialne oskarżenia W piątek w Mysłowicach rodzice Magdy i wspierający ich szef biura detektywistycznego Krzysztof Rutkowski zorganizowali konferencję prasową, podczas której odpierali medialne oskarżenia. Nie wypowiadała się jedynie matka Magdy - Katarzyna W. Jej mąż tłumaczył to złym stanem psychicznym żony; podkreślał, że mówi także w jej imieniu. - To, co powiedziała podczas środowej konferencji prasowej prokuratura, nie było niczym nowym - podkreślał ojciec półrocznej Magdy z Sosnowca. "Nie było kartki z listą powodów" Zaprzeczył, by on i jego żona wchodzili na strony internetowe dotyczące pogrzebu, trumny dziecka, zasiłku pogrzebowego itp. przed śmiercią Magdy; nie wykluczył, że robił to ktoś z bliskich już po śmierci i odnalezieniu ciała. Przyznał, że wraz z żoną wchodzili na strony dotyczące zasad bezpiecznego palenia w piecu, zaczadzeń itp. - w trosce o swoje bezpieczeństwo, ponieważ ogrzewają mieszkanie paląc w piecu, a czasem mieli poczucie, że system kominowy może być niesprawny. Waśniewski - jak mówił - nic nie wie o tym, by w organizmie dziecka odkryto ślady hemoglobiny tlenkowęglowej. - Nie sprawdzaliśmy w internecie cen pogrzebów ani małych trumien. Nawet nie wiem, za bardzo, jak czegoś takiego poszukać. Sprawdzaliśmy jedynie informacje o zaczadzeniach i o gazie, o tym, jak palić w piecach i jak ustrzec się zaczadzenia - podkreślał. - Nie było też karki z listą powodów, dla których warto pozbyć się dziecka - dodał. Podczas konferencji partner matki Bartłomieja Waśniewskiego, który był przy badaniach przewodów kominowych i pieca w mieszkaniu rodziców Magdy, powiedział, że prowadzone pod nadzorem prokuratury przez kominiarzy badania wykazały, że przewodów nie zatykano i nie "majstrowano" przy całej instalacji. Mogę pokazać zdjęcie Madzi Ojciec dziewczynki ujawnił też, że to on jest osobą, która nie zgodziła się na badanie wariografem. Przypomniał, że przeszedł takie badanie wcześniej, kiedy przeprowadzał je ekspert na zlecenie biura Rutkowskiego. Waśniewski zadeklarował, że podda się ponownemu badaniu, musi jednak wcześniej odstawić leki psychotropowe; chciałby też, aby prokuratura podała wyniki badania do publicznej wiadomości, by uciąć wszelkie spekulacje. Zaprzeczono także informacjom, jakoby Magda miała nie żyć już na dwa dni przed tym, zanim matka zgłosiła jej zaginięcie. - Mogę pokazać zdjęcie Madzi, wykonane telefonem komórkowym u dziadków dwa dni przed jej śmiercią - oświadczył. Także matka Bartłomieja, która rozmawiała z nim tego dnia przez telefon, słyszała wcześniej przez słuchawkę gaworzenie dziecka. Żywą Magdę miała także widzieć w dniu jej zaginięcia sąsiadka. "Ludzie już wydali wyrok" Pytany o wcześniejsze zapowiedzi Rutkowskiego, zgodnie z którymi rodzice Magdy mieliby skarżyć media rozpowszechniające nieprawdziwe informacje na ich temat, Waśniewski odpowiedział, że rodzicom chodzi przede wszystkim o to "aby wszystko się uciszyło". Jak mówił, mimo zmiany miejsca zamieszkania, po doniesieniach mediów pod oknami ich mieszkania gromadzili się wrogo nastawieni ludzie. - Ludzie już wydali wyrok, nie możemy wyjść na ulicę. Kto weźmie odpowiedzialność za to, jak nam się coś stanie? - pytał dziennikarzy podczas konferencji ojciec Magdy. - Te wiadomości nie są niczym poparte. Czy ci ludzie sobie nie zdają sprawy z tego, że kiedy tutaj wszedłem, to połowa ludzi patrzyła na mnie jak na mordercę? - akcentował. - Proszę mi pokazać dowody i wtedy możemy rozmawiać. A nie nieoficjalne źródło. Takim źródłem może być też sprzątaczka - podkreślał. Porwania dziecka nie było Przypomnijmy: Zaginięcie sześciomiesięcznej Madzi zgłoszono 24 stycznia, padła sugestia, że została uprowadzona. Półtora tygodnia później okazało się, że porwania nie było - matka Madzi wyjaśniła, że dziecko zmarło wskutek nieszczęśliwego wypadku, a ona w panice i ze strachu ukryła jego ciało. Potem wskazała miejsce jego ukrycia. Wstępne wyniki sekcji zwłok potwierdziły, że dziewczynka zmarła po uderzeniu w tył głowy - według Katarzyny W., uderzyła o próg w mieszkaniu. Prokuratura postawiła matce zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka, zagrożony karą 5 lat więzienia. Prokuratura nie komentuje medialnych doniesień W minioną środę, relacjonując dalszy przebieg śledztwa, prokuratora poinformowała, że nadal analizuje także hipotezę dotyczącą udziału osób trzecich w całej sprawie - co najmniej czyjąś pomoc w ukryciu ciała dziecka. Śledczy poinformowali także o badaniu przewodów kominowych w mieszkaniu oraz zabezpieczeniu do badań komputerów rodziców i bliskich dziewczynki. Prokuratura dotąd nie skomentowała późniejszych doniesień i spekulacji mediów, mogących świadczyć, że śmierć Magdy była wcześniej zaplanowana.