Prezydent, który uczestniczył w uroczystościach 37. rocznicy wydarzeń Grudnia'70, mówił, że "ludzie, którzy zginęli tutaj, niedaleko stoczni, zwanej wtedy Stocznią Komuny Paryskiej, zginęli dlatego, że w grudniu 1970 r. ośmielili się upomnieć o swoje prawa". Jak mówił prezydent przed Pomnikiem Ofiar Grudnia'70, ludzie "ośmielili się upomnieć przede wszystkim o prawa o charakterze ekonomicznym, ale także o elementarne prawa do godności, o elementarne prawo do poszanowania pracownika, o elementarne prawo do tego, aby państwo nie narzucało z góry i przez zaskoczenie obywatelom coraz to nowych rozwiązań". Pomnik znajduje się niedaleko stacji kolejki SKM Gdynia-Stocznia, gdzie przed 37 laty padły w Gdyni pierwsze strzały do robotników Według , choć nastąpiła wówczas zmiana władzy i poprawiły się nieco warunki życia, to "system nie zmienił w najmniejszym nawet stopniu swojej natury". Prezydent zaznaczył, że "ziarno" zasiane wówczas na wybrzeżu zaowocowało później m.in. powstaniem "Solidarności". - W połowie lat 70. doszło do kolejnego buntu i tym razem władza nie śmiała już użyć broni, w tym samym okresie kształtować się zaczęła opozycja. Przekleństwo pierwszych dziesięcioleci Polski Ludowej a mianowicie - separacja pracowników wielkich zakładów pracy i grup opozycyjnej inteligencji - dobiegała końca. Efektem tego był sierpień 1980 roku i wielkie zwycięstwo - powiedział L. Kaczyński. Podkreślił, że wydarzenia Grudnia'70 mają stałe miejsce w historii naszego kraju, przyznał też, że zbrodnia sprzed 37 lat nie została rozliczona. - W 9 lat po wielkim Sierpniu 1980 roku, po powstaniu +Solidarności+, reżim, który przez dwa blisko pokolenia nękał nasz kraj, który odbierał nam wolność i godność upadł, ale ci, którzy zorganizowali gdyńską prowokację, którzy wcześniej użyli broni w Gdańsku, Elblągu, Szczecinie, pozostali nierozliczeni - mówił Lech Kaczyński. Prezydent dodał, że odpowiedź na pytanie dlaczego tak się stało jest prosta. - Dlatego, że na początku lat 90. zawarto pewne sojusze, że na początku lat 90. efektem wielkiego zwycięstwa naszego narodu, była niecałkowita zmiana władzy. Nie odejście rzeczywiste tych, którzy rządzili Polską bez demokratycznego tytułu, z nadania obcego mocarstwa, tylko swoisty kompromis, który tym, o których przed chwilą mówiłem, dawał w istocie przewagę, to oni doprowadzili do tego, że sprawcy zbrodni z 1970 roku, ale także i wielu innych zbrodni nie zostali ukarani. Jedyne wyjątki, jak skazanie sprawców zbrodni w "Wujku", zdarzyły się dopiero w ciągu ostatnich dwóch lat - powiedział L.Kaczyński. Podkreślił, że jest to "pewna odmiana", którą trzeba kontynuować. Prezydent przyznał, iż ma nadzieję, na taką właśnie kontynuację. - Mam nadzieję, że - nie tylko ja, ale miliony Polaków, miliony Polaków, dla których słowo patriotyzm, dla których słowo godność, dla których słowo solidarność i dla których słowo sprawiedliwość, elementarna sprawiedliwość, coś znaczą - się nie zawiodą, że zjawiska, które miały miejsce w Polsce w latach 2005-2007, te wszystkie, które były pozytywne, a rozliczanie przeszłości, rozliczanie sprawiedliwe, niewątpliwie do tych zjawisk należy, będą dalej kontynuowane - powiedział Lech Kaczyński.