Rzecznik Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji Artur Koziołek powiedział PAP, bezzwrotne pożyczki były udzielane przez resort finansów, ale tylko w sytuacji, gdy miasto czy gmina znajdowało się na skraju bankructwa, wdrożyło program naprawczy, przeanalizowany przez regionalną izbę obrachunkową i przeszło całą formalną procedurę. Zaznaczył jednak, że chodzi tu o realną groźbę bankructwa, a nie np. przeinwestowanie. Biedroń został wybrany na prezydenta Słupska jesienią ub. roku. W liście, który wysłał w środę do premier Kopacz, szeroko opisał złą sytuację finansową, jaką zastał w Słupsku po objęciu rządów. Przypomniał, że miasto jest zadłużone na 275 mln zł, ma też liczne bieżące zobowiązania wynikające z realizacji projektów finansowanych ze środków unijnych, z których wiele realizuje wspólnie z innymi samorządami. Powołując się na trudną sytuację oraz na wyrok, w myśl którego samorząd musi do 11 lipca znaleźć ponad 24 mln zł, Biedroń napisał: "Szanowna Pani Premier, pozwalam sobie zwrócić się do Pani z prośbą o udzielenie Miastu Słupsk bezzwrotnego wsparcia finansowego umożliwiającego spłatę zobowiązań wynikających z tego wyroku, a tym samym ochronę mieszkańców Słupska przed negatywnymi skutkami ewentualnego programu naprawczego". Jednocześnie Biedroń zadeklarował w liście, że Słupsk jest w stanie samodzielnie uiścić prawie 17 mln zł zobowiązania wynikającego z wyroku. Aby roszczenie zaspokoić w całości, samorząd potrzebowałby prawie 7,5 mln zł pomocy z zewnątrz. Biedroń zaproponował w liście, że pomoc taka mogłaby polegać na wprowadzeniu dotacji budżetu państwa w miejsce części wkładu własnego Słupska w projekt realizowany ze środków unijnych w ramach Programu Infrastruktura i Środowisko "Nowy przebieg Drogi Krajowej 21 w Słupsku" (całkowita wartość projektu to blisko 132 mln zł). Prezydent Słupska poinformował też w liście, że ewentualna egzekucja zasądzonej niedawno należności "zdestabilizuje budżet miasta i spowoduje ryzyko przekroczenia wskaźników zadłużenia określonych w ustawie o finansach publicznych". "Uniemożliwi to również realizację podstawowych zadań samorządu - funkcji gminnych i powiatowych" - napisał. Tłumaczył też, że winę za zły stan finansów Słupska ponoszą jego poprzednicy. "Już w grudniu 2014 r. chcąc zapoznać się z sytuacją finansową miasta, zleciłem przeprowadzenie jej dogłębnej analizy. Wyniki okazały się druzgocące. Słupsk dotychczas praktycznie nie generował w budżecie nadwyżek operacyjnych. Miasto przeznaczało na koszty utrzymania wszystkie dochody bieżące, a niemalże całość inwestycji była realizowana z dotacji, kredytów i sprzedaży majątku. Kredyty zaś były spłacane kolejnymi kredytami. Powodowało to szybkie narastanie długu, aż przyszedł czas na spłatę zaciągniętych zobowiązań, na które miasto nie miało i nie ma środków, ponieważ wciąż poziom nadwyżki operacyjnej jest zbyt niski" - napisał Biedroń. Budowa aquaparku w Słupsku rozpoczęła się w maju 2011 r. Obiekt miał kosztować 57,7 mln zł i powstać do czerwca 2012 r. Budowa, na którą samorząd dostał dotację unijną, przedłużała się jednak, a w styczniu 2013 r. wstrzymano ją całkowicie: ratusz zerwał umowę z wykonawcą z powodu opóźnień. Budowlańcom naliczono kary umowne: część tej sumy wyegzekwowano, a kolejne 24,8 mln zł miasto chciało odzyskać od wykonawcy w postępowaniu przed Sądem Arbitrażowym przy Krajowej Izbie Gospodarczej. Wykonawca - Przedsiębiorstwo Remontowo-Budowlane Termochem sp. z o.o. - odpowiedział na to kontrpozwem, domagając się 24,5 mln zł za dodatkowe roboty. W ub. tygodniu firma Termochem sprawę wygrała: samorząd ma czas do 11 lipca na znalezienie tej sumy.