Na wtorkowej konferencji prasowej Biedroń, zwracając się do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego oświadczył: "Nie ukradniecie nam wyborów, nie ukradniecie nam Polski, nie damy się nabrać na wasze tricki z bojkotem wyborów, nie damy się wam nabrać na demobilizacje naszego elektoratu". "Nie zamierzam się wycofywać" "Nie po to przez ostatnie lata Polacy wychodzili na ulice w obronie demokracji, w obronie konstytucji, przeciwko temu prezydentowi. Nie po to marzyliśmy przez ostatnie lata, że prezydent może działać, funkcjonować inaczej niż ten obecny, nie po to mieliśmy nadzieję przez ostatnie lata, że zmiana jest możliwa, żeby dzisiaj na ostatniej prostej się poddawać" - podkreślił europoseł. "Niektórzy już wywieszają białą flagę, są tacy, którzy gdzieś tam z Brukseli stracili kontakt z rzeczywistością chyba, ale my się nie poddajemy" - zapewnił. "Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy. Kiedy mamy nadzieję na to, że polityka może wyglądać inaczej, dlatego chciałbym jeszcze raz jasno i wyraźnie podkreślić: zamierzam kandydować w tych wyborach i nie zamierzam się wycofywać" - mówił Biedroń. Dodał, że zamierzać apelować o to, żeby "na tej ostatniej prostej walkowerem nie oddali tych wyborów Kaczyńskiemu". "Bo jest szansa, nadal jest światełko w tunelu, że możemy pokonać Dudę, że możemy mieć lepszą Polskę, że możemy pokonać ten cholerny PiS i zrobić kilka kroków do przodu. Nie możemy zaprzepaścić tych wszystkich manifestacji, tych wszystkich apeli, tej całej naszej energii, którą wydobywaliśmy przez ostatnie lata; dlatego trzeba dzisiaj się zmobilizować" - przekonywał. Prośba do OBWE i Rady Europy o wysłanie obserwatorów Biedroń zapowiedział, że zwróci się do "organizacji międzynarodowych, do OBWE, do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i sekretarza generalnego Rady Europy z prośbą o monitorowanie sytuacji w Polsce oraz o wysłanie do Polski obserwatorów wyborczych". Według niego "to jest konieczne, żeby monitorować proces kampanii oraz proces wyborczy". "Musimy mieć gwarancję, że instytucje międzynarodowe będą obecne w Polsce podczas zbliżających się nieuchronnie wyborów. Kaczyński w swym szaleństwie przeprowadzi te wybory, ale musimy zbierać dowody na nikczemność tej władzy. Dlatego wyślę dzisiaj do sekretarza generalnego OBWE oraz dyrektora ODIHR-u (Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka) pismo z prośbą o wysłanie obserwatorów międzynarodowych tych wyborów. Takie samo pismo wysyłam do sekretarza generalnego Rady Europy oraz sekretarza Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy" - poinformował Biedroń. Jak zaznaczył, są to "dwa ciała, które obserwują procesy wyborcze w krajach, w których są wątpliwości dotyczące przebiegu wyborów". "Chciałbym, żeby podobnie jak w innych krajach, które mają problemy z demokracją, także w Polsce, podczas tych wyborów byli ci obserwatorzy. To smutny moment, nigdy pewnie nie myśleliśmy, że dojdzie do takiego momentu, że będziemy potrzebowali tych obserwatorów, ale dzisiaj musimy to zrobić" - wskazał polityk. Biedroń chce powołania Ruchu Kontroli Wyborów Kandydat Lewicy na prezydenta zaproponował także całej opozycji prodemokratycznej "formułę ruchu kontroli wyborów". "Ruch Kontroli Wyborów to instytucja, którą musimy powołać, społeczna, złożona z przedstawicieli wszystkich prodemokratycznych i konstytucyjnych partii politycznych, żebyśmy zrobili sieć monitorowania procesu wyborczego" - podkreślił Biedroń. Zachęcał: "Usiądźmy razem do stołu, przedstawiciele wszystkich partii demokratycznych, naszych komitetów, organizacji pozarządowych i przed wyborami stwórzmy taki organizm, który w dniu wyborów będzie patrzył władzy na ręce, będzie zbierał dowody na wszystkie niedemokratyczne, antyobywatelskie działania tej władzy". "Taki Ruch Kontroli Wyborów jest konieczny z tego względu, żebyśmy później mogli podważać procesy wyborcze" - dodał europoseł. "Ten, który miał być nadzieją dla naszego kraju, zdezerterował" Robert Biedroń przekonywał, że to jest "realne narzędzie przeciwstawienia się tej władzy, nie dezercja, jak ma to miejsce". "Jestem naprawdę zdziwiony i otwieram szeroko oczy, że ten, który miał być nadzieją dla naszego kraju, zdezerterował, opuścił pole bitwy. Ja wiem, że jest strach, ja wiem, że wielu z nas się boi, ale to nie jest moment, żeby zostawiać Polki i Polaków samych" - mówił Biedroń. "Jeszcze jesteśmy w stanie walczyć i tak długo, jak walczymy musimy to robić" - podkreślił. Zwrócił uwagę, że "opozycja w Rosji czy na Białorusi ryzykuje jeszcze więcej". "Tam kandydatów wsadza się do więzień, tam ludzie, którzy idą głosować ryzykują realnie swoim życiem i karierami. Nie jesteśmy na tym etapie, dlatego musimy walczyć" - przekonywał. Były premier i były szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk ogłosił we wtorek, że nie będzie brał udziału w zaplanowanych na 10 maja wyborach prezydenckich w Polsce. Jak zaznaczył, procedura przygotowana przez rządzących "nie ma z wyborami wiele wspólnego".