Podczas konwencji kandydata Lewicy wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka i Monika Fiugajska z Przedwiośnia, czyli młodzieżówki partii Biedronia, przedstawiły filary jego programu, którymi są: "mieszkanie dla każdego", "tablet dla każdego ucznia", "równość małżeńska dla wszystkich", "bezpieczne przerywanie ciąży", "kasy fiskalne dla księży i likwidacja funduszu kościelnego". Zandberg: Jakbym był złośliwy... Z kolei lider Lewicy Razem Adrian Zandberg ocenił, że w obecnej kampanii wyborczej "wszyscy straszą i szantażują". "Jedni mówią nam tak: 'jak wygra facet z PiS-u, to Rydzyk będzie rządzić, to Kościół będzie się szarogęsić, to z TVP będzie się dalej lała nienawiść'. A drudzy mówią tak: 'jak wygra facet z Platformy, to wrócą pensje 5 zł za godzinę, mafia będzie wyrzucała ludzi z mieszkań, to znowu będzie raj dla swojaków i piekło dla milionów zwykłych ludzi'" - przekonywał. "Jakbym był złośliwy, tobym powiedział: panowie, obaj macie rację" - dodał i zaznaczył, że nie będzie się licytował na takie argumenty. "Oddam głos na Roberta Biedronia, bo to jest głos na nowoczesne państwo dobrobytu. Oddam głos na Roberta Biedronia, bo to jest głos na program Lewicy. Oddam wreszcie głos na Polskę, której prezydentem może być chłopak z Krosna, który do wszystkiego doszedł własnymi siłami, bo wierzę w Polskę, w której są równe szanse dla każdego, a nie Polskę, w której szanse mają tylko dzieciaki z elit" - mówił Zandberg. Przemówienie Biedronia Biedroń na konwencji podkreślał natomiast, że Lewica jest z ludźmi m.in. z pracownikami na umowach cywilnoprawnych, pracownikami budżetówki, w tym z nauczycielami, którzy - jak określił to kandydat - "są na wiecznym wolontariacie", z młodymi ludźmi, którzy spłacają kredyty, z emerytami, "których ćwierć miliona żyje za mniej 1000 zł miesięcznie", ale także emerytami mundurowymi, którym - jak mówił - "prawica spod znaku PO i PiS sukcesywnie i bezprawnie odbierała środki do życia i co chyba najważniejsze - odbiera im honor polskiego munduru". Mówił także o tym, że Lewica stoi po stronie kobiet walczących o równe prawa. "Jesteśmy z osobami LGBT, którym obecny prezydent odbiera człowieczeństwo" - powiedział Biedroń, co spotkało się z odpowiedzią z sali: "Duda, przeproś". "Gdziekolwiek dzieje się dzisiaj niesprawiedliwość, gdziekolwiek nieszanowane są czyjeś prawa, gdzie komuś odbiera się prawo do szczęścia i możliwość realizowania potencjału, swoich marzeń i nadziei - tam wszędzie jest lewica, tam jest miejsce lewicy i silnego prezydenta RP i takim będę prezydentem" - podkreślał. "Bez solidarności nie będzie wspólnoty, bez wspólnoty nie ma silnego państwa. Silny prezydent słabego państwa to słaby prezydent, dlatego będę silnym prezydentem silnego społeczeństwa" - dodał. "Siła państwa tkwi we wspólnocie - wspólnocie ludzi różnych, ale równie ważnych" - mówił. "Tak jest co wybory" Robert Biedroń podkreślał też, że "postępowej Polski jeszcze nie ma". "Rządząca od lat nami prawica nie potrafi jej zbudować i nigdy jej nie zbuduje, bo prawica nigdy nie stworzy dobrego państwa, państwa dla zwykłego człowieka" - mówił. "Dziś oczywiście nasze lewicowe postulaty są na ustach praktycznie wszystkich kontrkandydatów, ale jesteśmy na lewicy do tego przyzwyczajeni. Tak jest co wybory. Wszyscy politycy w Polsce są lewicowi dzień przed wyborami, a dzień po wyborach nie pamiętają co mówili. Nie dajmy się na to nabrać" - powiedział Biedroń. Mówił także, że lewica "zmienia rzeczywistość, spełnia marzenia i wyrównuje szanse". W tym kontekście wymienił m.in. "nowoczesne państwo dobrobytu", "politykę dla ludzi, nie dla partii", świeckie państwo, prawa pracownicze i stabilne miejsca pracy, "dobre usługi publiczne" - szpitale, szkoły i transport, zieloną energię - czyste powietrze i wodę, poszanowanie praw i wolności, a także "swobodę kochania, kogo się chce i swobodę decydowania o swoim ciele". "I to jest lewica. Nie łudźmy się, że o taką Polskę walczyć będzie prawica spod znaku PO czy PiS" - powiedział Biedroń. "Lata pogardy" Kandydat przekonywał także, że wyborcy nie muszą wybierać między kandydatami prawicowymi i "mniejszym lub większym złem". "Od jednych słyszeliśmy 'zmień pracę, weź kredyt', od drugich słyszeliśmy: 'proszę słuchać i nie przeszkadzać'" - mówił. "15 lat rządów prawicy to lata pogardy" - stwierdził Biedroń. "Andrzej Duda i jego partyjni koledzy używają języka z najczarniejszych kart z historii Europy i Polski. Odmawiali i odmawiają przez ostatnie lata innym człowieczeństwa, dzielili na lepszy i gorszy sort, wyśmiewali prawa człowieka i obywateli, szczuli na ludzi" - mówił. "Nie mniej groźna jest pogarda obojętności, umywanie rąk, odwracanie głowy, wybieranie mniejszego zła, ciepła woda w kranie. Kiedy płonie świat, spokój jest przywilejem nielicznych, salonowych elit" - dodał. Zaznaczył przy tym, że on nie jest w polityce dla spokoju. "Jestem w polityce dla zmiany" - mówił Biedroń. Czym jest "normalność" Kandydat lewicy odniósł się także do słów o powrocie do normalności. "Nie było normalne to, że po latach długiej służby dla niepodległej Polski odebrano mundurowym ich prawo do godnej emerytury. Nie było normalne to, że w samym centrum Polski, w stolicy naszego kraju lokatorzy padali ofiarą dzikiej reprywatyzacji. Nie było normalne to, że walcząca odważnie i dzielnie o prawa lokatorów Jolanta Brzeska została spalona żywcem w lesie i przez bite dziewięć lat winni nie zostali ukarani" - mówił. "Z normalnością nie ma też nic wspólnego świat, w którym kobiety muszą błagać lekarza o antykoncepcję" - dodał. "Normalnością nie jest kraj, w którym biskup z politykiem ręka w rękę decydują o macierzyństwie - to jest hańba" - dodał. "Nienormalne jest, kiedy władza wysyła nauczycieli do pracy na truskawki, pielęgniarki na Zachód, a górników do pracy w samym środku epidemii. To nienormalne, żeby emerytka musiała wybierać między jedzeniem a lekami - bo na jedno i drugie jej po prostu nie stać. Nie jest normalne, żeby dwoje kochających się ludzi nie mogło w 2020 roku, w sercu Europy, w Rzeczypospolitej Polskiej wziąć ślubu i założyć rodziny, tylko dlatego, że są tej samej płci, a prezydent nazywa ich nienormalnością" - mówił Biedroń. "Prezydent z lewicy nigdy nie będzie klęczał przed żadnym innym prezydentem, nawet tym z dalekiego, zamorskiego imperium, bo jesteśmy dumnym państwem i będziemy mieli dumnego, silnego prezydenta, bo prezydent z lewicy nie będzie biernie przyglądał się jak deptany jest honor żołnierza polskiego, na lewicy wierzymy, że każdy ma prawo do bycia sobą, wszyscy jesteśmy różni, ale każda i każdy z nas jest równie ważny, wierzymy w dialog i współpracę, bo potrzebujemy go w czasach kryzysu" - powiedział. Biedroń przypomniał też swój plan odbudowy Polski, na który składa się budowa miliona mieszkań z tanimi czynszami, zielona transformacja i 2 mln paneli fotowoltaicznych, nowoczesnych szpitali w każdym powiecie, rozbudowa transportu publicznego. Racją stanu Polski - jak mówił Biedroń - jest odbudowa demokratyczna i wolna Ukraina i Białoruś. Wybory prezydenckie odbędą się 28 czerwca.