W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Biedroń był pytany o to, jak - jego zdaniem - Polska powinna wyjść z pogłębiającego się kryzysu wokół wymiaru sprawiedliwości. Odpowiedział, że przede wszystkim rząd, prezydent i sejmowa większość powinni zacząć szanować prawo. "To już będzie dobry początek. Mamy do czynienia z kryzysem prawnym, którego konsekwencji nie jesteśmy nawet w stanie przewidzieć, ale na pewno będzie on mieć wpływ na życie tysięcy Polaków i Polek" - stwierdził. Biedroń zadeklarował, że weźmie udział w organizowanym przez Polską Akademię Nauk "okrągłym stole" w sprawie sądownictwa. "Zakasać rękawy i ciężko pracować" Kandydat Lewicy powiedział też, że jego pomysłem na to, by wejść do drugiej tury w wyborach prezydenckich, jest "zakasać rękawy i ciężko pracować". "Wyborcy mają poczucie, że opozycja nie ogarnia rzeczywistości. Trzeba pokazać siłę i chęć wygrania. Ja tę siłę mam i jestem gotowy. To nie pierwszy raz, gdy podejmuję się trudnego zadania. Gdy startowałem na posła, wszyscy mówili, że się nie da. Gdy startowałem na prezydenta Słupska, to pierwsze sondaże pokazywały 4-5 proc. i wszyscy mówili, że nie mam żadnych szans" - podkreślił. Dodał, że powstają "komitety Biedronia", których będzie 380 - jeden w każdym powiecie. "Staną się postępowym ruchem społecznym, który będzie zapleczem organizacyjnym, intelektualnym i dyskusyjnym, angażującym wyborców" - wyjaśnił. Biedroń o "cywilizacji pogardy" Kandydat Lewicy podkreślił też, że wybory prezydenckie będą wyborem "cywilizacyjnym". "Albo wybierzemy cywilizację pogardy, dziś reprezentowaną przez Andrzeja Dudę, albo cywilizację godności, gdzie każdy z nas będzie miał szanse na szacunek dla siebie, niezależnie od tego, kim jest i skąd pochodzi. Jako prezydent będę pilnował, żebyśmy przestrzegali konstytucji od pierwszego do ostatniego artykułu - a wolność i równość szans jest tam wyraźnie zapisana" - zadeklarował Biedroń.