- Kleszczy jest tak dużo, że dzień zaczynam od zmiatania ich wokół mojego psa - opowiada pani Hanna spod Zielonej Góry. - Bardzo boję się o swoją córkę. Tyle się mówi o boreliozie - dodaje. Wszystkiemu winna tegoroczna, ciepła zima. A w cieple lubią rozmnażać się owady. - Za te anomalie pogodowe płacimy plagą meszek, kleszczy i innych owadów - wyjaśnia prof. Grzegorz Gabryś z Instytutu Biotechnologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Zielonogórskiego. - Wylęgły się znacznie wcześniej niż zwykle. Z reguły pojawiają się w czerwcu, lipcu, a sam znam przypadek, że jeszcze zimą kleszcz zaatakował psa - mówi dziennikowi. Mamy też plagę meszek. - Atakują przede wszystkim bydło i konie - mówi lubuski wojewódzki lekarz weterynarii Tadeusz Woźniak. - Te ugryzienia nie są dla nich, wbrew pozorom, obojętne. Po pierwsze, meszki wprowadzają do organizmu toksyny. Po drugie, zwierzęta, tak jak ludzie odczuwają swędzenie, pieczenie, czy ból. I przez to mogą się stać nadpobudliwe, lub agresywne - wyjaśnia. Czy za miesiąc będzie lepiej? Prof. Gabryś czarno to widzi: "Z powodu ciepłej pogody możemy mieć zwielokrotniony ich wylęg. Wtedy będziemy się z nimi męczyć przez całe lato" - ostrzega rozmówca "Gazety Lubuskiej".