- Na przełomie kwietnia i maja ogłosimy, czy autostrada A2 będzie przejezdna na mistrzostwa - ogłosił w RMF FM minister Sławomir Nowak. Ale słowa nie dotrzymał. Jego resort milczy, a szef GDDKiA Lech Witecki mówi, że tego, czy kibice dojadą do Warszawy autostradą, dowiemy się dopiero na kilka dni przed meczem otwarcia. Szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad tłumaczy, że praca na budowie autostrady A2 wre i do ostatniej chwili trudno będzie jednoznacznie stwierdzić, czy uda się uzyskać na niej przejezdność, czy też nie. Wykonawca najbardziej opóźnionego odcinka C robi, co może, żeby nadgonić terminy. Zgromadził na budowie mnóstwo ludzi i sprzętu, a urzędnicy GDDKiA nieoficjalnie przyznają, że uzyskanie przejezdności jest rzeczywiście możliwe. Szyki może popsuć drogowcom jedynie zła pogoda. Wystarczy tydzień deszczu i z przejezdnością będziemy się mogli pożegnać. Może się okazać, że jeśli wykonawcy nie zdążą dokończyć całej trasy między Łodzią a Warszawą (92 km), to kierowcom zostanie na odcinku np. 10 czy 15 kilometrów udostępniona tylko jedna jezdnia, po której pojadą w obu kierunkach. Jeśli i to się nie uda, trzeba będzie przekierować ruch na objazdy. Tu branych jest pod uwagę kilka wariantów. Kierowcy będą mogli zjechać na drogę krajową nr 14 i nią dotrzeć do drogi nr 2 albo dojechać fragmentem gotowej autostrady A2 do drogi nr 50, którą również da się dotrzeć do trasy nr 2. W obu jednak przypadkach ruch samochodów ciężarowych trzeba będzie wstrzymać co najmniej w dniach meczów. Drogowcy szykują jeszcze jedno wyjście awaryjne. Być może autostrada A2 będzie przejezdna, ale niekoniecznie w dniu pierwszego meczu. W Warszawie zaplanowano jeszcze jeden mecz ćwierćfinałowy - 21 czerwca - i jeden półfinał - 28 czerwca. Być może chociaż na te dni autostrada będzie przejezdna na całym odcinku. Drogowcy będą mieli więc 2 tygodnie więcej na układanie asfaltu. Czytaj więcej na rmf24.pl