Mieszkańcy Wałbrzycha mówią, że skarb trzeba odnaleźć, niezależnie od kosztów operacji. Niektórzy wątpią jednak w jego istnienie. - Chyba ktoś to bada, czy to jest wiarygodne, czy to jest tylko jakiś żart. Jeżeli są przekonani, że to jest prawda, to myślę, że tu chyba nie powinno miasto oszczędzać - powiedział reporterowi RMF FM mieszkaniec Wałbrzycha. - Szczerze mówiąc, to ja w to nie wierzę, bo gdyby ten pociąg istniał, to już dawno byśmy o tym wiedzieli - dodała kobieta. Prawnicy odkrywców i samorządowcy po spotkaniu mają wspólnie opowiedzieć o znalezisku. - Gdyby w tajemniczym, ukrytym pod ziemią pociągu odnaleziono dzieła sztuki, to te, które były niemiecką własnością publiczną zostałyby przejęte przez Polskę, a te należące do osób prywatnych - przekazano by właścicielom albo ich spadkobiercom - mówi z kolei w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Monika Kuhnke z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Historyk sztuki i członkini zespołu ds. rewindykacji dóbr kultury wątpi jednak w to, że pociąg rzeczywiście istnieje i zostanie odnaleziony. Tropiąca od lat zaginione podczas wojny dzieła sztuki dr Kuhnke mówi, że wypełnionych najróżniejszymi dobrami kultury pociągów tuż przed upadkiem III Rzeszy kursowało mnóstwo. Z terenów dzisiejszej Rzeczpospolitej Niemcy wywozili niemal wszystko, co miało wartość historyczną i artystyczną. Najczęściej do południowych Niemiec czy Austrii. Wielu z tych obrazów, rzeźb, antycznych mebli do dziś nie odnaleziono, ale w to, by udało się to w pociągu pod Wałbrzychem, Kuhnke powątpiewa. Jej zdaniem, trudno wyobrazić sobie zaginięcie bez śladu całego składu pociągu, wiozącego tak cenny ładunek. - Nie bardzo w to wierzę. Zdarzały się przypadki, że taki pociąg został zbombardowany, ale wówczas pozostałyby przynajmniej jakieś resztki - mówi Kuhnke. I wspomina, że w trakcie jej pracy wielokrotnie docierały do niej informacje o ukrytych gdzieś transportach dzieł sztuki. Żadna z nich nie okazała się jednak prawdziwa. - Trzymam jednak kciuki, by tym razem było inaczej - mówi dziennikarzowi RMF FM członkini zespołu ds. rewindykacji dóbr kultury. W latach 90. "złotego pociągu" miał szukać nawet polski rząd Według różnych relacji - pociąg wyruszył w listopadzie 1944 roku z zakładów zbrojeniowych w Petersdorfie. Miał wieźć tajne dokumenty, dzieła sztuki, złoto, a nawet słynną Bursztynową Komnatę. Skład miał zostać zatrzymany, a cała obsługa - zamordowana. Niemieckich kolejarzy i żołnierzy zastąpili esesmani. Potem pociąg miał wjechać tajnym tunelem do podziemnego kompleksu w górze Sobiesz pod Piechowicami na Śląsku. Poszukiwacze skarbów od lat próbują odnaleźć skarby ze "złotego pociągu". Nieoficjalne informacje wskazują na to, że w latach 90. w poszukiwania składu zaangażował się nawet rząd i służby specjalne. Szukano go wtedy w rejonie położonym poza dzisiejszym powiatem wałbrzyskim. Konrad Piasecki Joanna Potocka Bartek Paulus