Chemioterapię niestandardową wstrzymano już u 70 chorych na szpiczaka, głównie na Pomorzu i Dolnym Śląsku. Szpitale rezygnują z kosztownego leczenia, bo nie chcą się zadłużać.Ich dyrektorzy wiedzą, że Narodowy Fundusz Zdrowia płaci teraz za terapie mniej, niż żądają firmy farmaceutyczne. Taka zmiana to efekt nowej wyceny leków, którą Ministerstwo Zdrowia zamówiło w Agencji Oceny Technologii Medycznych. To urzędnicy z resortu Bartosza Arłukowicza zażądali usunięcia dwóch ważnych leków z chemioterapii niestandardowej lub podania nowych, akceptowalnych kosztów leczenia. Agencja wykonała zadanie, a NFZ stosuje się do przygotowanej przez nią wyceny. Jednak urzędnicy z ministerstwa najwyraźniej nie przewidzieli, że producenci leków będą żądać większych pieniędzy i nie zgodzą się na negocjowanie cen. Nie ma też nikogo, kto czułby się winny obecnej sytuacji. Hematolodzy: Chcemy walczyć o chorych - To leczenie wydłuża życie - widzimy to u swoich pacjentów. Jeśli się je przerwa, to nie ma za bardzo innej opcji. Chory jest wtedy skazany na starsze leki, które są po prostu gorsze i mniej skuteczne - tłumaczy w rozmowie z reporterem RMF FM hematolog, doktor Artur Jurczyszyn. - W kraju wydaje się miliardy na różne cele niezbyt niezbędne, łącznie ze stadionami piłkarskimi, a nie ma dla chorych tego typu. Im nie powinniśmy odmawiać - podkreśla profesor Aleksander Skotnicki, szef Kliniki Hematologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. - My chcemy o tych chorych dalej walczyć, tym bardziej, że dobrze rokowali - deklaruje. - Zaczęliśmy to leczenie i powinno być kontynuowane. Odstawienie go prawie w 100 procentach spowoduje nawrót choroby - podsumowuje. Czytaj więcej na RMF FM, kliknij!