Badania - jak wynika z ustaleń RMF FM - przeprowadzane są w losowo wybranych miejscowościach tak, by odzwierciedlały najdokładniej ogólną wiedzę uczniów w konkretnym regionie. Klasówki z danych szkół są później analizowane przez ekspertów z Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Jak mówi nieoficjalnie RMF FM rozmówca z MEN-u, operacja jest tajna. Nauczyciele, którzy te klasówki przeprowadzają, nie mają pojęcia, że biorą udział w badaniu. I tak, jeśli na podstawie badań okaże się, że połowa uczniów w Polsce nie radzi sobie z jakimś rodzajem zadań z matematyki, to - według rozmówców RMF FM - później, na maturze nie znajdziemy go w egzaminacyjnym zestawie pytań. - Poziomem trudności egzaminu steruje się w ten sposób, że z grupy zwykle około tysiąca zadań wybiera te łatwiejsze lub trudniejsze, w zależności od wyników - twierdzi przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk, profesor Bogusław Śliwerski. Według niego, Centralna Komisja Egzaminacyjna steruje poziomem trudności egzaminów maturalnych na polecenie polityków. Chodzi o utrzymanie wyników w sondażach poparcia. - Politycy traktują egzaminy państwowe jako sprawdzian jakości własnej władzy - wyjaśnia. I dlatego określany jest minimalny procent uczniów, którzy mają zdać egzamin. O jakości wykształcenia pokolenia nie decyduje to pokolenie i jego rzeczywista wiedza oraz kompetencja, tylko politycy, którzy oczekują takiego ustawienia trudności zadań, aby ta zdawalność była jak najwyższa - dodaje Bogusław Śliwerski. Profesor zwraca uwagę także na aspekt finansowy. Zaznacza, że upraszcza się testy egzaminacyjne, pozbawiając je pytań otwartych, by sprawdzanie było łatwiejsze i mniej kosztowne. Bo - jak wyjaśnia - do sprawdzenia zadań otwartych potrzeba większej liczby egzaminatorów. Zadania zamknięte sprawdza komputer. Zdaniem Śliwerskiego, w konsekwencji uczniowie uczą się, jak wypełniać testy, a nie jak myśleć logicznie. Były szef CKE Krzysztof Konarzewski przyznaje, że obecny system egzaminowania daje możliwości ręcznego sterowania. Jak mówi, jest możliwe doprowadzenie do upadku rządu przy pomocy fatalnych wyników egzaminów maturalnych. - Jeżeli byłbym nieuczciwym dyrektorem CKE, to mógłbym przyjąć takie zamówienie od politycznej opozycji, by w tym roku nie zdało matury na przykład 50 procent uczniów. Wówczas rząd upadnie. To można zrobić, oczywiście - przyznaje Krzysztof Konarzewski.Jednocześnie jednak zapewnia, że CKE nie stosuje ręcznego sterowania trudnością testów w celach politycznych. Chodzi o utrzymanie stałego poziomu zdawania egzaminów. Roman Osica Krzysztof Zasada Więcej na ten temat przeczytaj na stronach RMF24