Jak dowiedział się reporter RMF FM, zarówno zgromadzone dokumenty jak i przesłuchania nie dają na razie podstaw do stawiania komukolwiek zarzutów. W dotychczasowej ocenie śledczych nie doszło do przestępstwa. Prokuratura analizuje na razie dokumentację dotyczącą zatrudniania osób w biurach deputowanych, a także ich wynagradzania. Przesłuchano już większość asystentów, którzy mieli otrzymywać płace z europarlamentarnych pieniędzy. Jak usłyszał reporter RMF FM - na tym etapie nie dopatrzono się złamania prawa, co więcej, być może nie będzie nawet powodów wzywania na świadków byłych i obecnych europosłów PiS - w tym między innymi Andrzeja Dudy. "Choć mogło nie dojść do łamania polskiego prawa, otwartą sprawą są działania wbrew przepisom europarlamentu" - zwraca uwagę jeden z prokuratorów. Śledztwo wszczęto po artykule w tygodniku "Newsweek", który napisał, że wśród europosłów, którzy przejęli pracowników partii, znaleźli się m.in. Andrzej Duda, Zbigniew Kuźmiuk, Tomasz Poręba i Ryszard Legutko.